Jeśli chcesz mieć pewność idealnie dopasowanej sukni ślubnej, skorzystaj z wiedzy i doświadczenia eksperta. W naszym salonie do Twojej dyspozycji jest certyfikowany stylista mody ślubnej, który pomoże Ci spełnić marzenia o iście królewskiej prezencji w dniu Twojego ślubu. Salon sukien ślubnych. Łódź i okolice. Żyjemy w czasach, w których odbywa się bardzo dużo ¶lubów. Doskonale ¶wiadczy o tym chociażby termin rezerwacji lokali, w których najchętniej organizowane s± wesela. Niejednokrotnie należy czekać rok czy nawet dwa na to, żeby znalazła się nie zarezerwowana przez nikogo sobota, która jest dniem najpowszechniejszym do zawierania zwi±zków małżeńskich. Prawie wszystkie ¶luby i wesela wi±ż± się z wielki wydatkami, z których jednym z poważniejszych może być suknia ¶lubna, na zakup której mało która Pani Młoda żałuje pieniędzy. Jest to rodzaj jej spełnienia się. Wiele jest kobiet, które już od dziecięcych lat wyobrażaj± sobie jak będzie wygl±dała ich suknia ¶lubna, a moment jej zakupu jest kulminacyjnym, w których nie liczy się nic innego niż spełnienie marzeń. Dlatego też duże pole do popisu maj± salony sukien ¶lubnych, których w wielu miejscowo¶ciach ci±gle brakuje. Zanim decyzja zostanie podjęta Ważna jest przed podjęciem odpowiednich kroków w kierunku otwarcia sukien ¶lubnych ocena czy w danej lokalizacji taki pomysł spotka się z aprobat± i przyniesie dochód. Należy tutaj brać pod uwagę to, że suknia ¶lubna jest (przeważnie) wykorzystywana tylko jeden raz w życiu, a jej koszt jest niemały. Dlatego miejscowo¶ć, w której będzie otwarty salon sukni ¶lubnych musi posiadać duż± liczbę mieszkańców. Co więcej dobrze jest znać statystyki wiekowe ponieważ wielu starszych mieszkańców nie przyniesie najmniejszego dochodu. Je¶li jednak warunki okaż± się sprzyjaj±ce i decyzja zostanie podjęta to dobrze jest rozpoznać również potrzeby mieszkańców (poprzez obserwację trendów mody i rozmowę) i konkurencję. Czasami nawet duża konkurencja nie stanowi problemu je¶li dobrze się trafi w potrzeby mieszkańców. Co jest potrzebne do prowadzenia salonu sukien ¶lubnych? każda działalno¶ć zwi±zana ze sprzedaż± inn± niż sprzedaż internetowa ważny jest odpowiedni lokal. Musi on być stosunkowo wielki tak, aby można się było po nim swobodnie poruszać przy zachowaniu bogatej ekspozycji. Niezwykle istotne jest przy tym to, aby zaopatrzyć go w duże przebieralnie oraz wiele luster i miejsc do siedzenia, na których mog± czekać osoby towarzysz±ce przyszłym Paniom Młodym. krokiem jest zatrudnienie wła¶ciwych pracowników, w¶ród których powinny być zarówno osoby (kobiety), które znaj± się na modzie ¶lubnej i służ± porad± jak i krawcowe które dokonuj± poprawek zamówionych sukien ¶lubnych lub sukien używanych odsprzedanych do salonu. następnej kolejno¶ci należy przygotować odpowiedni wystrój wnętrza, który zachęci do spędzenia w salonie długiego czasu, podczas którego w większo¶ci przypadków dochodzi do zakupu wybranej sukienki. już tylko wyposażyć sklep w sukienki, a można to zrobić na dwa sposoby: - posiadaj±c odpowiednie ¶rodki pieniężne można kupić po prostu przynajmniej kilkana¶cie sukien ¶lubnych (na pocz±tek) chociaż warto od pocz±tku zapewnić duży wybór, aby od samego pocz±tku istnienia salonu wybudować sobie dobr± renomę, - zostać przedstawicielem konkretnej marki produkuj±cej suknie na zasadach franczyzy – czyli producent zapewnia wyposażenie sklepu wraz z odpowiednimi szkoleniami dla personelu, ale w zamian za to w tym sklepie musz± być sprzedawane tylko i wył±cznie suknie tego producenta – jest to dobry pomysł dla osób rozpoczynaj±cych tego rodzaju biznes ponieważ na starcie maj± wyposażony sklep i zapewnione stosowne szkolenia, jednak franczyza mocno ogranicza możliwo¶ci rozwoju. Co zrobić kiedy biznes okaże się mało rentowny? Warto wtedy rozszerzyć działalno¶ć o na przykład komis sukien (więcej pracy dla krawcowej), sprzedaż kreacji ¶lubnych dla Panów Młodych, sukienki wieczorowe, ubranka komunijne i szatki chrzcielne. Je¶li posiada się dobrych krawcowych oraz dostęp do tanich materiałów wysokiej jako¶ci to można również prowadzić sprzedaż szytych na zamówienie sukien ¶lubnych. Salon sukien ¶lubnych to doskonały sposób na biznes jednak tylko wtedy kiedy jego lokalizacja i pomysły na prowadzenie s± dobre. Suknie ¶lubne s± potrzebne jednak ich cena często stanowi poważn± przeszkodę. Dlatego warto jest mieć szeroki asortyment sukni zarówno drogich i ekskluzywnych jak i tańszych – należy trafić do jak największej ilo¶ci klientów skoro każdy z nich jest tylko jednorazowy. Z całego serduszka polecam ten salon sukien ślubnych ️ atmosfera i miłe, uśmiechnięte Panie zadbały o mnie i moje towarzyszki przez co czułam się bardzo komfortowo przez cały ten czas ️ jakość sukienek bardzo wysoka jak i same modele bardzo wyjątkowe, wiec każdy znajdzie coś dla siebie.
Moment odbioru sukni ślubnej z salonu to dla wielu Panien Młodych długowyczekiwana chwila i zwieńczenie wielu miesięcy pracy nad ślubną stylizacją. To także wzruszający moment, który świadczy o tym, że do ślubu pozostało już niewiele czasu, a salonowe spotkania zaczynają przechodzić do tym wpisie poznasz najważniejsze zasady dotyczące przechowywania sukni ślubnej po odbiorze. Dowiesz się także, jak przygotować się na ten dzień oraz o czym nie możesz zapomnieć. Ostatnia wizyta w salonie Ostatnie spotkanie w salonie przypada zazwyczaj na 2-3 tygodnie przed planowaną datą ślubu. Ważne, aby przebiegało ono w spokojnej atmosferze i abyś zarezerwowała sobie około pół godziny, by po raz ostatni przymierzyć suknię w towarzystwie krawcowej. Na to spotkanie koniecznie zabierz ze sobą obuwie ślubne, aby sprawdzić czy długość sukni jest dlaciebie odpowiednia. Swobodnie przejdź się po salonie i zobacz, czy poruszanie się nie sprawia Ci problemu oraz czy przy chodzeniu nie następujesz na suknię. Zwróć uwagę na tren. Poproś krawcową, aby raz jeszcze pokazała Ci sposób jego podpinania. Sprawdź także, czy podpięcie jest stabilne oraz czy czujesz się w nim komfortowo. Kilka minut spędzonych w sukni powinno dać ci także wrażenie ogólnej wygody. Ramiączka nie powinny cię obcierać, a gorset powinien stabilnie trzymać się na wysokości uwaga od nas – ponieważ w dniu ślubu najbardziej pomocną osobą będzie Twoja świadkowa, to właśnie ona powinna towarzyszyć ci podczas odbioru sukni. Rozemocjonowana mama lub siostra mogą w tym wyjątkowym dniu zajmować się gośćmi, a z nadmiaru emocji zwyczajnie mogą pominąć pewne ważne elementy. Podczas ostatniej wizyty w salonie krawcowa zawsze podpowiada, w jaki sposób należy ułożyć suknię, jak się w niej poruszać, jak wyeksponować tren, a następnie, jak go podpiąć,jak dopiąć dodatkowe ramiączka czy rękawki oraz jak poradzić sobie z welonem. Zadbaj o transport Kiedy już sprawdziłaś wszystkie wyżej wymienione elementy w sukni i jesteś gotowa do odbioru pamiętaj o zapewnieniu jej odpowiedniego transportu. Odbierając suknię w naszym salonie otrzymujesz ją od nas wyprasowaną i gotową do założenia dlatego ważne jest, abysuknia nie pogniotła się podczas aby przewodzić ją na tylnych siedzeniach samochodu. Wieszak można zawiesić za rączkę nad siedzeniem pasażera z tyłu tak, aby cała spódnica miała sporo miejsca na samochodowych siedzeniach. Odpowiednie zabezpieczenie sukni sprawi, że nie będziesz jejjuż musiała prasować, a wiele tkanin zwyczajnie nie nadaje się do samodzielnego prasowania w domu i wymaga specjalistycznego sprzętu. Przechowywanie sukni w domu Kiedy suknia została już bezpiecznie dowieziona przez ciebie do domu zadbaj o odpowiednie warunki jej przechowywania. Wszystkie suknie klientkom salonu Cloo wydawane są w specjalnych, przepuszczających powietrze, nieprzezroczystych pokrowcach. To najbezpieczniejszy sposób na przechowanie Twojej wymarzonej sukni. Nasze krawcowe podczas odbioru sukni zwracają jednak uwagę na tren. Jeśli twoja suknia posiada ten wyjątkowy element, warto czasami otworzyć lekko pokrowiec i wyciągnąć tren na wierzch, okrywając dodatkowo materiałem, aby tren się nie jednak zdecydowałaś się na prostą suknię bez przedłużenia z tyłu, nie masz się o co martwić. Pozostaw suknię w pokrowcu i spokojnie czekaj na dzień ślubu. Ważna rada – jeśli w salonie podczas odbioru sukni wszystko się zgadzało, a świadkowa została dobrze przygotowana i przeszkolona do tego jak pomóc ci przy zakładaniu sukni nie ma konieczności ponownego, kilkukrotnego mierzenia jej w domu. Kolejna istotna kwestia dotyczy tego, że suknia powinna wisieć na wieszaku, nie może być przechowywana na leżąco, aby się nie pogniotła i nie odkształciła. Wisząc na wieszaku naspecjalnie przygotowanych do tego tasiemkach masz pewność, że w dniu ślubu założysz ją w nienagannym stanie. A po ślubie… Kiedy już ślub, wesele oraz plenerowa sesja za tobą pamiętaj o czyszczeniu sukni. Od specjalistek ze współpracującej z salonem pralni wiemy, że przy zabrudzeniach sukni najważniejsze jest, by nie zwlekać z jej czyszczeniem. Im dłużej suknia będzie wisiała brudna, tym ciężej będzie ją weselne tańce i zabawa nieco sfatygowały twoją piękną suknię, pamiętaj, że nadal możesz liczyć na dobre wróżki, czyli krawcowe w salonie Cloo. Po zakończeniu sezonu ślubnego, czyli od listopada do lutego możemy zająć się renowacją Twojej sukni ślubnej. Umów się na spotkanie, przynieś do nas swoją suknię, a my po obejrzeniu jej stanu wycenimy zakres prac, które konieczne są do wykonania. Warunek jest tylko jeden – suknia musi być wyczyszczona. Jak mogłaś się przekonać w tym wpisie, moment odbioru sukni ślubnej z salonu, a następniejej przechowywanie to istotny element, do którego również należy się przygotować. Mamynadzieję, że ten krótki tekst będzie odpowiedzią na nurtujące was kwestie i dzięki temubędziesz się czuła pewnie odbierając i przechowując swoją najpiękniejszą suknię ślubną.
👉Oprócz sukien ślubnych oferujemy wyjątkowe suknie wieczorowe i koktajlowe, zarówno dla gości weselnych jak i niepowtarzalne kreacje na studniówki, sylwestra, urodziny itp. - 💰najwyższej jakości i w przystępnych cenach💰. 👉U nas znajdziesz też suknie komunijne, sukienki dla dziewczynek, garnitury i koszule dla chłopców. Jakie trendy w sukniach ślubnych obserwujemy w tym sezonie? W tym sezonie zdecydowanie największą popularnością cieszą się suknie w stylu boho w całości uszyte z koronek o wyrazistym wzorze, a także te w niestandardowym kolorze. Dzisiejsze Panny Młode co raz częściej sięgają po kreacje w różnych odcieniach nude i różu. Dużą uwagę przywiązuje się również do wygody. Zdecydowanie najczęściej wybierane są modele bez gorsetu usztywnianego fiszbinami. Tradycyjne halki zastępowane są warstwami lekkiego miękkiego tiulu. Modele o minimalistycznym kroju są bogato ozdabiane kamieniami, dzięki temu można w nich wyglądać zarówno elegancjo jak i dostojnie. Sporą popularnością cieszą się półprzezroczyste gorsety dekorowane koronką z florystycznymi motywami. Z jak dużym wyprzedzeniem przyszłe Panny Młode powinny rozpocząć poszukiwania wymarzonej kreacji? Suknie ślubną powinno się zamówić na pół roku przed ślubem. Należy jednak wiedzieć, że nie jest to łatwy zakup. Salony ślubne oferują cały wachlarz przeróżnych modeli, dlatego wybór tej jedynej to trudny orzech do zgryzienia. Na pierwszą wizytę w salonie warto umówić się nawet rok przed planowaną datą ślubu. Przyszła Panna Młoda będzie wtedy mogła zobaczyć, w którym z fasonów czuje się najlepiej i na co zwrócić uwagę podczas kolejnej przymiarki. Jakie emocje towarzyszą Ci podczas przymierzania przez przyszłe Panny Młode przepięknych ślubnych kreacji? Pierwszy kontakt z klientką wzbudza ciekawość, ponieważ wygląd jej wymarzonej sukni jest dla mnie zagadką. Dopiero w trakcie rozmowy okazuje się jakie są upodobania przyszłej Panny Młodej. Ogromną przyjemność sprawia mi pokazywanie kobietom jak mogą wyglądać w poszczególnych fasonach. Bardzo często widzę na ich twarzach ogromne zaskoczenie, kiedy okazuje się, że niepozornie wyglądająca suknia czyni z nich prawdziwą królową. Uśmiech na twarzach zadowolonych klientek sprawia mi zdecydowanie największą satysfakcję. Jak powstał pomysł aby otworzyć salon sukien ślubnych Rzeszów? Pomysł o otwarciu salonu ślubnego pojawił się znienacka. Już wcześniej prowadziłam butik z odzieżą wizytową. Od zawsze stawiałam na jakość, dzięki czemu bardzo szybko udało mi się zdobyć zaufanie klientek. Na otwarcie salonu ślubnego namówiła mnie koleżanka, twierdząc, że jest to kierunek w którym mogłabym się rozwijać.
Salon Sukien Ślubnych VICTORIA w Płońsku istnieje od 2004 roku. Oferujemy suknie ślubne renomowanych firm takich, jak: Angel, MS Moda, Margarett. Opró
Wszystkim Przyjaciołom z mojej młodości, z którymi marzyłam, jeździłam na rowerze i bawiłam się w udawanie w piwnicach i sypialniach naszych domów, wcielając się w rolę Mary Tyler Moore albo dziewczyny jednego z braci Osmond. Choć nie widzieliśmy się od kilkudziesięciu lat, nasz wspólny śmiech odbija się nadal echem w moim 1996Heart’s Bend, TennesseePopołudniowy wiatr potargał drzewa oblepione letnią zielenią, przynosząc ze sobą zapach deszczu i popychając ku sobie złowieszcze czarne chmury, przypominające skaliste pasma górskie. Haley, trzymając w ręku wafelek z lodowym czekoladowo-waniliowym zawijasem, spojrzała w niebo i porzuciła rower na skraju parku Gardenia.– Tammy, będzie padać. Pośpiesz się! – Haley zerknęła przez ramię w stronę ich „fortu”, opuszczonego budynku, w którym dawniej mieścił się salon sukien się wiatr i basowy grzmot rozbrzmiał w parku. Haley zadrżała, podkurczając palce stóp w japonkach.– Tammy!– Zaraz! Jeszcze czekam na lody z od samego początku polubiła Tammy, która była najładniejszą dziewczyną w klasie.– To weź zwykłe czekoladowe. – Trzask pioruna przyklasnął propozycji Haley, dorzucając jeszcze liźnięcie błyskawicy dla bardziej dramatycznego efektu.– Ale ja lubię te z polewą.– stojąca przy budce z lodami, wzruszyła tylko ramionami. Z uśmiechem wyciągnęła rękę, kiedy Carter Adams w końcu podał jej gotowe lody przez okienko. Haley nie znosiła Cartera. Przyjaźnił się z jej najstarszym bratem, Aaronem, i za każdym razem, gdy przychodził do ich domu, droczył się z nią i znęcał nad nią, póki nie zaczynała do pokoju wpadała mama: – Haley, na litość boską, bądź cicho. Co tak wrzeszczysz?A czy Aaron kiedyś się za nią wstawił? Albo czy Carter przyznał się, że się nad nią znęcał? Oczywiście, że nie. Kiedy Haley dorośnie, będzie bronić innych. Pomagać ludziom. Wstawiać się za musi mieć pojęcie o samoobronie, kiedy ma czterech starszych braci. Byli w porządku, ale tylko wtedy, kiedy nie zachowywali się jak chłopcy.– Gdzie chcesz iść? – Tammy usiadła na ławce i kiwnęła na Haley, żeby do niej dołączyła. Jednocześnie ostrożnie zlizywała końcówką języka topniejące waniliowe lody, które wyciekały spod czekoladowej polewy. – Idziemy do ciebie? Możemy pograć w „Mario”.– Nie… już grałyśmy. A poza tym, teraz będzie tam jeden z moich braci. – Haley rzuciła okiem za siebie, na ich fort w starym salonie ślubnym. – A może pójdziemy do ciebie?Haley wolała schludny i cichy dom Easonów. Tammy była jedynaczką; miała więc go całkowicie do swojej dyspozycji, łącznie z włas­ną łazienka! Haley musiała dzielić ją z dwa lata starszym Sethem i cztery lata starszym Willem, dlatego mama mówiła, że to łazienka Jasiów i Małgosi. Ale starczało w niej miejsca tylko dla dwóch Jasiów. Pewnego dnia Haley będzie bronić innych i będzie miała całą łazienkę dla siebie. Koniec kropka.– Twoi bracia są mili.– Mili? Pomieszkaj z nimi, a zobaczysz. – Haley zmarszczyła nos. – Są głośni i brzydko pachną. I to ich głowami zagrzmiało i spadło kilka kropel deszczu. W koszyku zawieszonym na rowerze Tammy zapiszczał pager.– To mama – powiedziała, walcząc z topniejącymi lodami, spływającymi po serwetce, w której trzymała wafelek. Sięgnęła po pager. – trójka. Trójka oznaczała: „Uważaj na siebie”. Z reguły pani Eason wysyłała jedynkę, która oznaczała: „Wracaj do domu”.Nad rozległym parkiem w centrum miasta i głównym placem Heart’s Bend zapadła ciemność. Wiatr przygnał ciężkie krople deszczu, a granatowe niebo nagle przeszyte zostało ostrzem poczuła dreszcze. – Schowajmy się lepiej w jakimś bezpiecznym miejscu. Mama będzie mnie później wypytywać.– Chcesz pójść do fortu? – Haley machnęła ręką, wskazując na opuszczony gdyby na jej sygnał niebiosa rozwarły się, wylewając z siebie hektolitry deszczu. Tammy upuściła lody; krzycząc i śmiejąc się porwała swój rower z chodnika.– Chodźmy!– Czekaj na mnie. – Haley, nadal trzymając wafelek w dłoni, wskoczyła na rower i popedałowała, ile sił w nogach, wzdłuż First Avenue. – Juhuuuuuuu! – pochyliła głowę, starając się osłonić przed kłującymi kroplami deszczu, które chłodziły jej rozgrzaną, lepką przez ulicę na czerwonym świetle i wjechała na krawężnik Blossom Street. Porzuciwszy rower w cieniu starego dębu, musnęła dłonią zwisający bluszcz i pognała za Tammy w kierunku werandy na tyłach zderzały się ze sobą, wypowiadając sobie wojnę, wymachując świetlnymi mieczami i skrapiając Heart’s Bend bitewnym potem. Dziewczęta wbiegły na werandę i padły jak długie na drewnianą zerwała się na równe nogi i zawisła na drzwiach, zahaczywszy przedramię o wątłą ramę drzwi z moskitierą.– Cha, cha, cha, teraz nas nie dopadniecie!– Chodź już, wejdźmy do środka! – Tammy w wiadomy sobie sposób poszarpała gałkę, poluzowując zamek tylnych drzwi, i wślizg­nęła się do weszła za nią, zatrzymując się przy pomieszczeniu, które mama nazwałaby pokojem kredensowym. Gdy strzepnęła deszcz ze swoich prostych blond włosów, poczuła, że ogarnął ją spokój, który panował w sklepie. Mówił coś do Haley, coś, czego nie rozumiała, ale zdecydowanie czuła. Tak jak zawsze miała wrażenie, jakby znalazła się w nazywał to szóstym zmysłem. Cokolwiek to znaczyło. Haley wiedziała, że istnieje czas, przestrzeń i jeszcze coś, co jest poza widzialnym światem. Ta świadomość była elektryzująca. I jednocześnie przerażająca.– Patrz, nie chce się odczepić. – Tammy, śmiejąc się, machała dłonią przed twarzą Haley, starając się strzepnąć kawałek białej serwetki, który przykleił się do jej oderwała serwetkę od dłoni przyjaciółki i wcisnęła ją do kieszeni. Nie chciała tu śmiecić – w przeciwieństwie do tych, którzy próbowali otworzyć biznes w tym miejscu po zamknięciu salonu sukien ślubnych. Szkoda, straszna szkoda, że ludzie nie potrafili uszanować tego miejsca i wszystkiego, co ono miała dopiero dziesięć lat, ale znała już historie panien młodych, które przewinęły się przez ten sklep, opowieści o pannie Corze i o tym, ile dobrego ona zrobiła. Temu miejscu należał się szacunek.– Pobawmy się w panny młode. – Tammy wbiegła po szerokich, ciężkich schodach. Rzeźbiona i wijąca się poręcz przywodziła Haley na myśl wielki pałac. Tym właśnie był dawniej ten sklep dla Heart’s Bend i dla dziewcząt, które wychodziły za mąż. – Haley, tym razem ty będziesz panną młodą. Stań… tam i zejdź po schodach.– Na antresoli?– Tak, właśnie tam. – Tammy zlizała czekoladę z palców, po czym wytarła dłoń w szorty. – Przypomnij mi, skąd ty wiesz, że to się tak nazywa?– Mama o tym wspomniała, jak oglądałyśmy jakiś dokument. – Haley udała, że chrapie. Mama miała bzika na punkcie edukacji; wszystko, co robiła rodzina Morganów, musiało mieć walory „edukacyjne”. Do pewnego czasu nawet prezenty na Boże Narodzenie. Na szczęście tata położył kres obsesji mamy w czasie była lekarzem, a tata inżynierem. Siedzieli do późna w pracy, dlatego zatrudniali pokojówko-kucharkę Hildę i nianię Tess. Były w porządku, choć nieco zrzędliwe. Gdy Haley niedawno poprosiła, żeby któraś z nich pomogła jej upiec ciasto, wyrzuciły ją z domu.– Idź popływaj. W ogrodzie macie wielki basen, a wszyscy siedzicie w domu. Skandal, po prostu skandal. Za moich czasów…Opowieści Hildy o „jej czasach” zawsze sprawiały, że Haley i jej bracia wyparowywali z domu w wyglądała codzienność w domu Morganów. Tata i mama wracali każdego wieczoru na wspólną kolację, bo mama wyznawała zasadę, że członkowie rodziny powinni jadać razem. Ale przy posiłku musieli rozmawiać o czymś mądrym. Mama stale powtarzała: „Edukacja to podstawa”.Ale czy tylko? Równie ważne były noworoczne postanowienia. Kolejny straszak mamy. W sylwestrowy wieczór każdy musiał wyznaczyć sobie jakiś cel na kolejny rok. Zmuszała wszystkich, aby usiedli, zastanowili się i zapisali na kartce, co chcą osiągnąć. Tata jej przyklas­kiwał. Więc nie można było się już z tego trzy ostatnie lata celem Haley było „dostać szczeniaka”. Ale jak dotąd nie miała ani jednego. Po co było to wyznaczanie celu, skoro rodzice nie pomagali jej go osiągnąć?– To jesteś tą panną młodą czy nie? – zapytała Tammy. – Ja byłam ostatnio. Teraz moja kolej, żeby być wbiegła po schodach. Wolałaby być właścicielką. – Dobra, ale za kogo wychodzę?– A za kogo chcesz?– Za nikogo. Mówiłam ci, chłopcy skrzywiła się. – To udawaj, że nie śmierdzą. To za kogo? – Pokręciła gałką drzwi do magazynu pod mansardowym oknem. Lubiły udawać, że w środku ukryte są suknie drzwi, jak zawsze, były do głowy przychodził tylko jeden chłopak, który nie działał jej na nerwy. Zerknęła na swoją przyjaciółkę stojącą w strumieniu światła wpadającego przez okna na antresoli. – To może za Cole’a Dannera?– Za Cole’a? – Tammy westchnęła ciężko, patrząc na nią z dezaprobatą i opierając rękę na biodrze. – On jest mój.– Ojej, przecież nie chcę go tak naprawdę. Tylko na niby. Jest najprzystojniejszy w klasie i z tego, co wiem, to najmniej śmierdzi.– Dobrze, skoro tylko na niby, to się zgadzam. Ale jak dorośniemy, to ja go zaklepuję.– Cole’a? A weź go sobie. Ja wyjdę za mąż dopiero, gdy już będę naprawdę stara. Gdy będę miała jakieś trzydzieści, a może nawet czterdzieści roześmiała się. – Ale obiecujesz, że będziesz moją druhną?– Obiecuję! – Haley dla swojej najlepszej przyjaciółki zrobiłaby ich głowami nadal słychać było odgłosy burzy. Ale ściany starego salonu ślubnego trwały Haley ze strony taty i jej przyjaciółka, pani Peabody, kupiły tu kiedyś swoje suknie ślubne. Mama poznała tatę – wówczas studenta politechniki – w Bostonie, podczas swoich studiów medycznych. Pobrali się w urzędzie. W przeciwnym razie mama także kupiłaby swoją suknię ślubną u panny tak Haley to sobie wyobrażała. Choć miała dopiero dziesięć lat, była bardzo przywiązana do i mama przeprowadzili się z powrotem do Heart’s Bend, kiedy Haley miała dwa lata. Chcieli być bliżej rodziny i uciec przed zimnem. Mama założyła tu swoją klinikę medycyny sportowej. Z tego, co Haley widziała, była całkiem sławna. Zjeżdżali się do niej sportowcy z różnych stron.– Musisz mieć welon. – Tammy chwyciła kawałek starej gazety, wygładziła go na podłodze i położyła na głowie śmiała się, robiąc uniki tak, że biało-czarny welon ciągle spadał jej z głowy. – Jeśli wrócę do domu z wszami, mama wpadnie w furię. – Przesunęła się nieco w stronę dwupiętrowych schodów. – Chodź, pomyszkujemy na górze. Może znajdziemy coś, co się nam piętro było strasznie zagracone; zastawione pudłami i starym sprzętem komputerowym. Tapety odłaziły ze ścian, podłoga była pokryta gnijącą wykładziną, a łazienka w wzdrygnęła się. – Ciarki mnie przechodzą. Wróćmy na Haley dostrzegła, że coś wystaje zza krawędzi wykładziny. Pochyliła się i opuszkami palców delikatnie wyciągnęła czarno-białą przykucnęła obok niej. – Hej, to jest panna Cora. Widziałam jej zdjęcie w gazecie.– Wiem. Pamiętam. – Haley spojrzała w górę, w stronę zawilgoconego mieszkania. – Myślisz, że tam mieszkała?– Mam nadzieję, że nie. zapatrzyła się w oczy kobiety, w których kryła się jakaś tajemnica, tęsknota. Dziewczynka poczuła w brzuchu dziwny skurcz. Przeszył ją dreszcz. Znów jej szósty zmysł dawał o sobie znać. Znowu poczuła coś, czego nie mogła zobaczyć.– Zobacz, klamerki. I kawałek tiulu. Z tego zrobimy ci welon. – Tammy trzymała w dłoniach znalezione skarby, stojąc przy regale na książki.– Udawajmy po prostu, że mam sukienkę i welon. – Haley nadal wpatrywała się w twarz ze zdjęcia. Panna Cora nie była zbyt ładna, ale miała życzliwą twarz i staromodną fryzurę, jak te na fotografiach babci. Z jej oczu biła ciekawość. I smutek. Tak, zdecydowanie o niej tyle dobrych rzeczy. Czy lubiła prowadzić salon sukien ślubnych? Czy – tak jak Haley – miała dużo braci? To na pewno jest powód do smutku. Czy była jedynaczką, tak jak Tammy?– Hal, chodź już, zanim mama każe mi wracać do grzmot jakby potwierdził wolę Tammy. Haley wcisnęła więc zdjęcie do kieszeni spodenek i zbiegła na dół.– Zmieniłam zdanie. Ty będziesz panną młodą. A ja będę właścicielką sklepu, panną Corą.– Panną Corą?– A czemu nie? Tak na niby. A skoro Cole ma być panem młodym, to lepiej, żebyś ty była panną młodą. Wyjdziesz za niego szybciej, niż ja kiedykolwiek wyjdę za wróciły na antresolę, Haley szybko weszła w swoją rolę, zbiegając po schodach do holu. – Och, dzień dobry, pani Eason. Pani córka właśnie przymierza welon. – Udała, że otwiera frontowe drzwi, które w rzeczywistości były zamknięte na cztery spusty. – Proszę z gracją przeszła się po antresoli, a potem powoli zaczęła schodzić po schodach, mrucząc marsz weselny. Haley zdmuchnęła sobie grzywkę z czoła. Rozgrzane powietrze w salonie sprawiało, że się pociła, a kurz oblepiał jej skórę.– Pani Eason, czyż ona nie jest piękna? – Haley przeskoczyła nieistniejącą linię i przyciskając dłonie do policzków, weszła w rolę matki Tammy. – Och, zaraz się rozpłaczę. Zaraz się rozpłaczę. – Powachlowała twarz dłońmi. – Kochanie, wyglądasz wprost przepięknie. Przecudownie…Tammy uformowała na głowie swój gazetowy welon, uniosła spódnicę nieistniejącej sukni i zaczęła szczebiotać, jak to nie może się już doczekać, by wyjść za Cole’a tylko to powiedziała, trzasnął piorun. Tak głośno i odważnie, że aż zatrzęsły się szyby w oknach. Tammy ze strachu padła w ramiona na podłogę, zataczając się ze śmiechu, rozkładając ręce na drewnianej, zniszczonej podłodze. Po chwili zapadła cisza, a Haley wpatrzyła się w wysoki sufit.– Może pewnego dnia kupimy ten sklep? – Wzięła Tammy za rękę. – Pójdziemy do college’u, a potem może wstąpimy do piechoty morskiej czy coś w tym stylu…– Piechota morska? Ja tam nie idę do żadnej piechoty – zaprotestowała Tammy. – Ale mogę poprowadzić z tobą ten sklep.– Tylko najpierw pozwiedzamy różne miejsca, poznamy ludzi, pojedziemy na Hawaje i dopiero potem kupimy sobie sklep.– Przyjaciółki na zawsze. – Tammy zahaczyła swój mały palec o palec Haley.– Przyjaciółki na zawsze.– Kiedyś tu wrócimy i salon będzie należał do nas.– Obiecuję.– błyskawicy znów złożyło pocałunek na frontowych oknach. Haley zerwała się i zaczęła biegać po sklepie, wrzeszcząc i uciekając przed Tammy, która próbowała ją najlepsze przyjaciółki zawsze mają wspólne marzenia. Chociaż marzenia mają kiedyś swój kres…Ale przyjaźń nigdy nie ustaje. A danego słowa nigdy się nie 1930Heart’s Bend, TennesseeTen poranek na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od innych. Cora poszła na tyły budynku, otworzyła kluczem drzwi do sklepu i jednym pstryknięciem włączyła dziś promienie wiosennego słońca przedzierające się przez korony drzew obudziły w niej nadzieję. Wzmagały to będzie zawiesiła sweter i kapelusz na haczykach w holu i weszła do małego salonu. Stanęła przy najbliższym oknie i odsunęła koronkową firankę. Jej wzrok powędrował w kierunku widocznej między drzewami rzeki Cumberland. Marzyła, by go dziś uwielbiała zapachy zieleni i kwitnących gardenii, tęskniła za panoramą rzeki niezasłoniętą wiosennym listowiem. Dzięki położeniu salonu na wzniesieniu z jego okien zimą rozciągał się widok sięgający wielu kilometrów. Zimowe dni, choć mroźne i szare, dzięki spustoszeniu, które czyniły roślinom, otwierały perspektywę na całą końcu przyszła wiosna… w przeciwieństwie do niego. Cora nie mogła się doczekać, by kątem oka zobaczyć go, jak maszeruje na swoich długich i szczupłych nogach od strony portu, śmiało wkracza w alejkę, wypełniając ją swoją szeroką posturą, burzą splątanych wokół twarzy blond włosów, w białej koszuli z podwiniętymi rękawami opinającymi jego muskularne wróć dziś do mnie.– Cora, to ty? – Z zamyślenia wyrwał ją huk zatrzaskujących się drzwi na tyłach sklepu.– Tu jestem. – Odelia, krawcowa i asystentka Cory, weszła, wpuszczając do sklepu powiew zimnego powietrza i roztaczając wokół siebie zapach cynamonu.– Przepraszam za spóźnienie. Czekałam, „aż mi się upiecze”. – Zaśmiała się, poprawiając ubrania, które trzymała w ręku. – „Aż mi się upiecze”… chodzi o bułeczki, rozumiesz? A niech mnie, powinnam występować w wodewilu. A tak naprawdę, to ten mój stary rzęch nie chciał odpalić, więc Lloyd musiał przywieźć mnie zajrzała jej przez ramię. – Mmm, pachną bosko. Nie ma pośpiechu. Wszyscy będą dopiero za godzinę. Mama jest już w drodze.– To dobrze. Twoja mama jest najlepszą hostessą. – Odelia zanios­ła gorące bułeczki do pokoju kredensowego na parterze, gdzie mama trzymała serwis herbaciany i kawowy wraz z wypiekami z piekarni Havenów. Będzie musiała taktownie potraktować bułeczki Odelii. – Nawet twoja ciocia Jane skapitulowała i uznała wyższość pani Esmé jako hostessy. A teraz zostawię cię na chwilę i przyniosę resztę sukienek z wozu. Lloyd musi wracać, bo ma robotę na farmie i nie lubi, jak go zatrzymuję.– Pomogę ci. – Cora zeszła za Odelią po schodach, prosto na Blossom Street. – Dzień dobry, Lloyd.– Dzień dobry, Coro – Kiwnął głową w jej kierunku, a potem nasunął kapelusz na oczy i wręczył jej kilka sukni z wieszakami. – Mam robotę.– Już dobrze, dobrze. A jak myślisz, co my tu robimy cały dzień, gramy w pchełki? – Odelia oparła stopę o koło wozu i wspięła się, by odebrać suknie od swojego męża. – Nie przyciskaj ich tak do siebie, bo będą śmierdzieć końmi i świniami.– Odelio, możesz mi je podać. – Cora wyciągnęła ręce po kolejne trzy ta kobieta była zdolną krawcową i filarem salonu, pozostawała dla Cory zagadką. W połowie Irlandka, w połowie Indianka z plemienia Cherokee, pracowała ciężko jak koń pociągowy, a jednak miała gładką brązową skórę, która odejmowała jej lat. Mama dawała sobie rękę uciąć, że Odelia ma pod rozładowały suknie, Lloyd odjechał. Na odchodnym Odelia zawołała: – Przyjedź po mnie później, stary łysku, albo nie dostaniesz kolacji.– Przypomnij mi, jak długo jesteście małżeństwem? – zapytała Cora, podążając za swoją asystentką. Ciotka Jane ją znalazła. Zatrudniła ją w 1890 roku, kiedy po raz pierwszy otwarto salon.– Od czasów chrystusowych – odpowiedziała, przyglądając się jednej z białych atłasowych sukni. – Powieszę Lloyda, jeśli od tego jego starego koca coś się w promieniach słońca wpadających przez okna antresoli suknie wyglądały na nieskalane. Ich białe spódnice migotały, czyste i piękne. Nikt w Heart’s Bend nie potrafił tak sprawnie operować igłą i maszyną do szycia jak Odelia.– Przygotuję ekspozycję. – Cora ruszyła w dół po schodach. Wspaniała klatka schodowa z rzeźbionymi, błyszczącymi drewnianymi tralkami dzieliła sklep na dwie części: okazały salon po lewej stronie i mały salon po pokój Cora wystylizowała na salon w hollywoodzkim stylu, inspirując się filmami i czasopismami. Drewnianą podłogę wyłożyła pluszowym dywanem, a ściany tapetą w odważny świetle padającym z frontowego okna wystawowego ustawiła ozdobne krzesła wokół długiej, bogato rzeźbionej sofy z polerowanego drewna, obitej złotym, zdobionym materiałem. To tu sadzała swoje klientki wraz z ich matkami, babkami, siostrami, kuzynkami, przyjaciółkami, ciotkami i siostrzenicami. Tu czekały, aby ujrzeć pannę młodą, schodzącą po schodach w swojej sukni jeśli takie było życzenie panny młodej, po schodach schodziły razem z nią jej druhny, które prezentowały sukienki wizytowe. Raz na jakiś czas również ojcowie podnosili wrzawę, aby włączyć ich do towarzystwa. W końcu czyż to nie oni regulowali rachunki?W gablotkach w małym salonie klientki mogły znaleźć szeroki wybór welonów, rękawiczek, torebek, kopertówek, pończoch i wszystkiego, czego tylko dusza mogła zapragnąć. Na manekinach prezentowane były suknie ślubne oraz kreacje dla panny młodej na podróż poślubną. Nie brakowało także skromnej przystanęła na szczycie schodów. Co właściwie miała zrobić? Ach tak, wystawki w gablotach. I pobiec do piekarni po ciastka. Zamarła jednak przy drzwiach wejściowych, zerkając przez grawerowane szkło i nie będąc w stanie uspokoić burzy w swoim sercu. Mieszaniny pełnego napięcia wyczekiwania i gdzie jesteś?W swoim ostatnim liście pisał, że tej wiosny będzie pływał po rzece Cumberland. „Wypatruj mnie w marcu”. Był już jednak pierwszy tydzień kwietnia. Derenie już dawno zakwitły w parku Gardenia i wzdłuż First się, że został ranny albo podupadł na zdrowiu. Albo, co gorsze, jego łódź natrafiła na przeszkodę, zaczęła tonąć, a wartki prąd uwięził go pod powierzchnią wody.– A od kiedy to mamy czas na wystawanie przy oknie?Cora odwróciła się i zobaczyła swoją matkę, jak przechodzi przez mały salon, przyklepując włosy ręką i wygładzając przód spódnicy. – Sprawdzałam tylko temperaturę. – Cora zastukała palcem w chłodne szkło termometru. Szczęśliwy zbieg okoliczności.– Sprawdzasz temperaturę czy patrzysz na rzekę?Mama lubiła myśleć, że Cora nie ma przed nią tajemnic. Była przekonana, że potrafi wszystko z niej wyczytać.– Zanim pójdę do piekarni, ułożę towar w gablotkach. Czy mog­łabyś otworzyć górne okna i wpuścić trochę świeżego powietrza? Kiedy przyjadą Dunlapowie, zrobi się duszno. Stawią się liczną grupą.– Wiesz dobrze, Coro, że wypatrywanie go przez okno nie przyspieszy jego przyjazdu. I nie zamieni go w mężczyznę, który dotrzymuje danego słowa. – Mama otworzyła okno obok drzwi.– Jesteś niesprawiedliwa. On dotrzymuje słowa.– Jeśli masz na myśli, że zmienia dane ci słowo, kiedy tylko mu się podoba, a potem wmawia ci, że tak musi być, to tak, zgodzę się z tobą. Wspominałaś coś o piekarni? W pokoju kredensowym widziałam tylko cynamonowe bułeczki Odelii.– Tak, gdy skończę przygotowywać wystawki w gablotkach, pójdę do piekarni Havensów. Zaparzyłabyś kawę i herbatę na pięć minut przed przyjściem Dunlopów?– Pomagałam w tym sklepie, zanim przyszłaś na świat. Wiem, kiedy zacząć przygotowywać kawę i herbatę. Nie wiem tylko, co mam zrobić z bułeczkami Odelii. Przysięgam, że ta kobieta potrafi z kępy suchej trawy uszyć piękną suknię, ale jej wypieki pozostawiają wiele do życzenia. Nic dziwnego, że Lloyd nigdy się nie stłumiła śmiech. – Ciii, mamo. Jeszcze cię usłyszy. Ale nie zaprzeczysz, że pachną wspaniale.– To prawda, ale już jej mówiłam, że jej słodkie bułeczki są twarde jak kamień. – Matka ruszyła w stronę schodów. – Prawda, Odelio?– Co takiego, Esmé?– Że na twoich wypiekach można sobie zęby połamać.– Powtarzasz mi to już od dwudziestu lat, a proszę, Lloydowi jak dotąd nic się nie stało.– Tylko, że on nigdy się nie uśmiecha. – Mama obróciła się do Cory i zakrywając usta dłonią, wyszeptała: – Bo już dawno nie ma zębów.– Mamo, przestań. – Cora stłumiła śmiech. – Nie tak mnie wychowałaś. Zachowuj się jak dobra chrześcijanka.– Ale mówienie prawdy to główna cecha dobrego chrześcijanina. – Matka otworzyła pozostałe okna. W wielkim salonie stojący na podłodze zegar z wahadłem wybił kolejną Cora musi się wziąć w garść. Wyciągnęła z dolnych szuflad głowy manekinów i przystroiła je welonami, układając długie tiule i oplatając je wokół polerowanego drewna. W grube sztuczne włosy kolejnych manekinów wpięła ozdobne na niebieskim aksamitnym materiale poukładała długie, jedwabne rękawiczki z perłowymi guzikami i zestaw perłowej miał gościć dziś ważną klientkę. Pannę Ruth Dunlap z Birmingham, panienkę z wyższych sfer. Salon sukien ślubnych wiele zawdzięczał jej rodzinie. Jej matka, pani Laurel Schroder Dunlap, urodzona i wychowana w Heart’s Bend, kupiła swoją suknię i wyprawę ślubną u cioci Jane w 1905 roku. Zapewne spodziewała się, że jej córka zostanie przyjęta po królewsku. I tak miało się Scott nauczyła się wszystkiego, co wiedziała o modzie ślubnej, w Mediolanie i Paryżu pod koniec lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku i przywiozła tę wiedzę do rodzinnego Tennessee, gdy zmarła jej mama, babcia Scott. Kobiety z Heart’s Bend – żony farmerów, ludzi gór, o różnym kolorze skóry i byłe niewolnice – nigdy wcześniej nie widziały cudów, które ciotka Jane przywiozła ze sobą do dały się uwieść. Elegancja ciotki Jane sprawiła, że małomias­teczkowy sklep stał się legendą w samym środku Tennessee i w północnej Alabamie, dając początek niezwykłej lokalnej tradycji i stając się oczkiem w głowie mieszkańców Heart’s Bend.– Coro, wiem, że nie lubisz, jak wciskam nos w nie swoje sprawy… – zagadnęła mama, wracając do małego salonu – ale…– Masz rację, nie lubię. Nie jestem już dzieckiem. – Cora sprawdziła ostatnią gablotkę. Wszystko wydawało się w mamie uśmiech i ruszyła w kierunku antresoli, na której stało jej biurko. Przerzuciła papiery, odsuwając na bok duże pudło z listami. Zajmie się tym jutro, kiedy pani Dunlap wróci już do ruszyła za nią.– O to właśnie chodzi, że nie jesteś już dzieckiem. – Matka oparła się o krawędź biurka i pochyliła się nad Corą. – Kochanie, masz już trzydzieści lat. Ja w twoim wieku miałam już męża, dwójkę dzieci, a zanim skończyłam dwadzieścia osiem lat, zdążyłam zostać przewodniczącą Stowarzyszenia Równości na Rzecz Prawa Wyborczego w stanie Tennessee.– Coro, czy chciałabyś wybrać wcześniej jakiś welon dla panny Dunlap? – Odelia wychyliła się z szerokiego i długiego zaplecza. – Myślę też, że do jej sukni pasowałyby rękawiczki.– Ułożyłam welony i rękawiczki w gablotach w małym salonie. Będzie mogła sama coś wybrać podczas przymiarki Jane nie oszczędzała, zlecając architektowi z Nashville, Hugh Cathcartowi Thompsonowi, zaprojektowanie tego miejsca. Był to przykład architektury najwyższej gdzie można pracować i żyć. Ciotka Jane mieszkała nad swoim ukochanym sklepem przez trzydzieści lat, jednak Cora jeszcze się tam nie wprowadziła.– A co z sukienką na podróż poślubną? Coś niezobowiązującego? Mamy próbki z dzianinowej kolekcji Elsy Schiaparelli.– Tak, oczywiście. Wybierze sama. Możemy zamówić wszystko, co tylko będzie chciała. Dzianina jest nadal lubiła styl Schiaparelli. Projektantka miała świadomość, że kobiety są normalnymi ludźmi i potrzebują ubrań, w których będą mogły pracować.– Odelio, wesprzyj mnie. Powiedz Corze, żeby nie zamykała swojego serca. – Mama pogładziła ciemne włosy Cory. – Tylko o to proszę. Umów się z innym mężczyzną. Nie stój ciągle przy oknie, czekając wiecznie na tego swojego kapitana. Prowadzisz salon sukien ślubnych, a sama nie byłaś jeszcze panną młodą.– Dziękuję ci, mamo. Bez ciebie bym tego nie zauważyła. – Wszyscy w miasteczku rozmiarów Heart’s Bend zdążyli już się zorientować, że trzydziestoletnia właścicielka sklepu z sukniami ślubnymi nie jest zamężna. – Czy to nie ty zawsze mi powtarzałaś, że trzeba słuchać głosu serca?– Tak, ale nie spodziewałam się, że zaprowadzi cię to w ślepy zaułek. – Matka ruszyła w dół po schodach. – Dobrze, już nic nie mówię. Nie chcę, żeby Dunlapowie widzieli cię taką przygnębioną. Mam pójść po ciasteczka? Mam jeszcze czas, zanim zabiorę się za parzenie kawy i herbaty.– Nie, mamo. Mówiłam już, że ja pójdę. – Potrzebowała ucieczki, świeżego powietrza, przechadzki, by przewietrzyć głowę, przez chwilę rozmarzyć się, że on jest przy niej, uciec od wiecznie wtrącającej się cztery lata ich romantycznej znajomości Rufus St. Claire nigdy jej nie okłamał. Nigdy. Spóźniał się, spowalniany rozkładem kursów statków i prawami natury, które narzucała rzeka, ale zawsze dotrzymywał słowa i w końcu zjawiał się, krocząc First Avenue z szelmowskim uśmiechem, ramionami uginającymi się pod ciężarem prezentów i z pocałunkami, jeszcze słodszymi i bardziej namiętnymi niż przysuwał swoje jedwabiście gładkie usta do jej ucha i szeptał: Pewnego dnia za mnie wyjdziesz. Cora, drżąc na całym ciele, opadła na krzesło. Tęsknota za nim niemal sprawiała jej fizyczny ból. Aż do dzisiaj, przez całą zimę i wiosnę, miała się dobrze, karmiąc się jego listami. Nadszedł jednak kwiecień, a mężczyzna, którego kochała, nadal się nie z antresoli, na której ścianach wisiały trzy owalne lustra oprawione w czereśniowe drewno, gdzie ubierano i przystrajano dziewczęta, Cora w ogóle nie czuła się jak jedna z panien młodych, którym tak uwielbiała usługiwać. A tak bardzo chciała być na ich była małą dziewczynką, marzyła o swoim wyjątkowym dniu w salonie. O tym, żeby zejść po wspaniałych schodach przy akompaniamencie ochów i achów mamy i Odelii oraz swojej przyszłej teściowej – jeśli nadal żyła – jej rodziny i słodką herbatę i skubała maślane ciasteczko z cukrową posypką, nie mogąc doczekać się szczęścia, jakie przyniesie jej dzień z poczuciem, że jest pospolita, stara, że los o niej zapomniał. Ale on obiecał. I póki nic nie wskazywało na to, by mu nie wierzyć, szła za głosem serca i czekała.– Esmé, pomóż mi – powiedziała Odelia, wskazując na manekin. Usiłowała ubrać go w suknię, którą panna Dunlap wybrała podczas swojego pierwszego pobytu w salonie miesiąc temu. Jej wybór padł na suknię z szablonu czasopisma „Butterick”, więc Odelia użyła swoich czekała na chwilę, w której Ruth po raz pierwszy spojrzy na swoją suknię. Uwielbiała patrzeć wtedy na twarz panny młodej, która zawsze zdradzała jej myśli. To się dzieje naprawdę. Wychodzę za zegar wybił ósmą trzydzieści, Cora poprawiła poduszki na sofie w dużym salonie i upewniła się, że okna są odsłonięte. Sklep był gotowy na przyjęcie klientek.– Panna Dunlap padnie, jak to zobaczy – oznajmiła Cora, idąc w kierunku schodów. – Mamo, Odelio, idę do piekarni. Mamo, przypomnij mi, żebym włączyła gramofon, kiedy przyjadą Dunlapowie. – Ciotka Jane lubiła, gdy panny młode wchodziły do salonu przy akompaniamencie muzyki, Cora zaś chciała podtrzymać tę tradycję. Bo czyż miłość też nie była pieśnią, pieśnią najpiękniejszą ze wszystkich?Cora chwyciła kapelusz i sweter i schyliła głowę, wchodząc do pokoju toaletowego na parterze, aby upiąć kapelusz. Przystanęła na chwilę, wpatrując się w swoje lat. Miała trzydzieści lat. Nie była już dziewczyną. Nie była już nawet młodą kobietą. Ale dojrzałą kobietą, pracującą. Gdzie podziały się te lata? Gdzie podziała się jej młodość?Miała ukochanego w szkole średniej, Randa Davisa. Ale gdy wrócił do domu z wojny, ożenił się z Elizabeth dobrze im życzyła. Tak bardzo rozpaczała po śmierci swojego starszego brata Ernesta juniora w bitwie nad Sommą, że nie miała już siły, by tęsknić za twarz do lustra, delikatnie dotykając kącików oczu, skąd pojedyncza cienka linia znaczyła jej wrażenie, że liczba zawartych małżeństw w latach dwudziestych znacząco wzrosła. Wraz z Odelią i mamą miały pełne ręce roboty. Tylko jakoś nigdy z jej wierzyć, że działo się tak, bo czeka na Rufusa. Dobrze pamiętała chwilę, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy… Wkroczył wtedy bez skrępowania do jej sklepu, aby osobiście dostarczyć towar. – Zostawiono to na „Wędrowcu”. Pomyślałem, że doręczę materiał na niej swoje błękitne spojrzenie i nigdy już nie odwrócił wzroku. Bez wahania dała się uwieść. Jego głos przyszpilił jej stopy do podłogi i pomimo wszelkich starań nie mogła wydusić z siebie ani szczęście zjawiła się ciotka Jane, pokazała mu, gdzie ma złożyć bele materiału, i przeprosiła za się od lustra i przygładziła włosy przystrzyżone „na boba”. Nie była piękną kobietą. Mama mawiała, że Cora jest przystojna. Była wysoka i szczupła. Miała sylwetkę nastoletniej dziewczyny, a nie dojrzałej, trzydziestoletniej kobiety. Ale starała się ubierać według najświeższej mody i dawała radę utrzymać swoją szczupłą figurę, nie uciekając się do palenia i stosowania wyszła z salonu głównym wyjściem i ruszyła w stronę centrum Heart’s Bend. Małe, acz bogate miasteczko ukryte w cieniu Nashville tętniło sklepów zamiatali chodniki przed swoimi małymi królestwami, krzycząc do siebie. Była jedną z nie spodziewał się, że w wyniku epidemii malarii pięć lat temu ciotka Jane umrze. Zdaniem władz epidemia została opanowana. Nikt, łącznie z krzepką ciotką Jane, się tego nie – nie bez dumy – przejęła po niej na ulicy przesycone było aromatem pieczonego chleba zmieszanym z kwaśnym odorem końskich odchodów. Rosie, klacz zaprzęgnięta do furmanki z mlekiem, chlastała ogonem gryzące ją minęła Blossom Street, zmierzając dalej First Avenue. Starała się nacieszyć pięknym dniem i zapomnieć o komentarzach mamy. Po drugiej stronie szerokiej alei, tuż przy wejściu do parku Gardenia zauważyła konstabla O’Shannona, który rozmawiał z postawnym mężczyzną w niebieskich obcisłych spodniach wpuszczonych w czarne oficerki i w luźnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Wiatr rozwiewał jego złote Rufus! – krzyknęła, przyłożywszy złożone dłonie do ust. Zapomniała o zasadach przyzwoitości, o plotkarzach, którzy właśnie nadstawili uszu. – Kochanie! pobiegła aleją, wymijając przejeżdżający samochód. Kierowca zatrąbił, ale nic ją nie obchodziło. Jej Rufus wzmógł się, gdy tak biegła do niego z sercem przepełnionym poranne przeczucie nie zawiodło jej. Wrócił. Tak, jak mówił. – Rufusie, kochany! Jesteś.
Coraz więcej osób w czasach kryzysu decyduje się na otwieranie własnego biznesu. I to bardzo dobrze, ale czy salon mody ślubnej to dobry pomysł? Czy
prologHaleyLato 1996Heart’s Bend, TennesseePopołudniowy wiatr potargał drzewa oblepione letnią zielenią, przynosząc ze sobą zapach deszczu i popychając ku sobie złowieszcze czarne chmury, przypominające skaliste pasma górskie. Haley, trzymając w ręku wafelek z lodowym czekoladowo-waniliowym zawijasem, spojrzała w niebo i porzuciła rower na skraju parku Gardenia.– Tammy, będzie padać. Pośpiesz się! – Haley zerknęła przez ramię w stronę ich „fortu”, opuszczonego budynku, w którym dawniej mieścił się salon sukien się wiatr i basowy grzmot rozbrzmiał w parku. Haley zadrżała, podkurczając palce stóp w japonkach.– Tammy!– Zaraz! Jeszcze czekam na lody z od samego początku polubiła Tammy, która była najładniejszą dziewczyną w klasie.– To weź zwykłe czekoladowe. – Trzask pioruna przyklasnął propozycji Haley, dorzucając jeszcze liźnięcie błyskawicy dla bardziej dramatycznego efektu.– Ale ja lubię te z polewą.– stojąca przy budce z lodami, wzruszyła tylko ramionami. Z uśmiechem wyciągnęła rękę, kiedy Carter Adams w końcu podał jej gotowe lody przez okienko. Haley nie znosiła Cartera. Przyjaźnił się z jej najstarszym bratem, Aaronem, i za każdym razem, gdy przychodził do ich domu, droczył się z nią i znęcał nad nią, póki nie zaczynała do pokoju wpadała mama: – Haley, na litość boską, bądź cicho. Co tak wrzeszczysz?A czy Aaron kiedyś się za nią wstawił? Albo czy Carter przyznał się, że się nad nią znęcał? Oczywiście, że nie. Kiedy Haley dorośnie, będzie bronić innych. Pomagać ludziom. Wstawiać się za musi mieć pojęcie o samoobronie, kiedy ma czterech starszych braci. Byli w porządku, ale tylko wtedy, kiedy nie zachowywali się jak chłopcy.– Gdzie chcesz iść? – Tammy usiadła na ławce i kiwnęła na Haley, żeby do niej dołączyła. Jednocześnie ostrożnie zlizywała końcówką języka topniejące waniliowe lody, które wyciekały spod czekoladowej polewy. – Idziemy do ciebie? Możemy pograć w „Mario”.– Nie… już grałyśmy. A poza tym, teraz będzie tam jeden z moich braci. – Haley rzuciła okiem za siebie, na ich fort w starym salonie ślubnym. – A może pójdziemy do ciebie?Haley wolała schludny i cichy dom Easonów. Tammy była jedynaczką; miała więc go całkowicie do swojej dyspozycji, łącznie z włas­ną łazienka! Haley musiała dzielić ją z dwa lata starszym Sethem i cztery lata starszym Willem, dlatego mama mówiła, że to łazienka Jasiów i Małgosi. Ale starczało w niej miejsca tylko dla dwóch Jasiów. Pewnego dnia Haley będzie bronić innych i będzie miała całą łazienkę dla siebie. Koniec kropka.– Twoi bracia są mili.– Mili? Pomieszkaj z nimi, a zobaczysz. – Haley zmarszczyła nos. – Są głośni i brzydko pachną. I to ich głowami zagrzmiało i spadło kilka kropel deszczu. W koszyku zawieszonym na rowerze Tammy zapiszczał pager.– To mama – powiedziała, walcząc z topniejącymi lodami, spływającymi po serwetce, w której trzymała wafelek. Sięgnęła po pager. – trójka. Trójka oznaczała: „Uważaj na siebie”. Z reguły pani Eason wysyłała jedynkę, która oznaczała: „Wracaj do domu”.Nad rozległym parkiem w centrum miasta i głównym placem Heart’s Bend zapadła ciemność. Wiatr przygnał ciężkie krople deszczu, a granatowe niebo nagle przeszyte zostało ostrzem poczuła dreszcze. – Schowajmy się lepiej w jakimś bezpiecznym miejscu. Mama będzie mnie później wypytywać.– Chcesz pójść do fortu? – Haley machnęła ręką, wskazując na opuszczony gdyby na jej sygnał niebiosa rozwarły się, wylewając z siebie hektolitry deszczu. Tammy upuściła lody; krzycząc i śmiejąc się porwała swój rower z chodnika.– Chodźmy!– Czekaj na mnie. – Haley, nadal trzymając wafelek w dłoni, wskoczyła na rower i popedałowała, ile sił w nogach, wzdłuż First Avenue. – Juhuuuuuuu! – pochyliła głowę, starając się osłonić przed kłującymi kroplami deszczu, które chłodziły jej rozgrzaną, lepką przez ulicę na czerwonym świetle i wjechała na krawężnik Blossom Street. Porzuciwszy rower w cieniu starego dębu, musnęła dłonią zwisający bluszcz i pognała za Tammy w kierunku werandy na tyłach zderzały się ze sobą, wypowiadając sobie wojnę, wymachując świetlnymi mieczami i skrapiając Heart’s Bend bitewnym potem. Dziewczęta wbiegły na werandę i padły jak długie na drewnianą zerwała się na równe nogi i zawisła na drzwiach, zahaczywszy przedramię o wątłą ramę drzwi z moskitierą.– Cha, cha, cha, teraz nas nie dopadniecie!– Chodź już, wejdźmy do środka! – Tammy w wiadomy sobie sposób poszarpała gałkę, poluzowując zamek tylnych drzwi, i wślizg­nęła się do weszła za nią, zatrzymując się przy pomieszczeniu, które mama nazwałaby pokojem kredensowym. Gdy strzepnęła deszcz ze swoich prostych blond włosów, poczuła, że ogarnął ją spokój, który panował w sklepie. Mówił coś do Haley, coś, czego nie rozumiała, ale zdecydowanie czuła. Tak jak zawsze miała wrażenie, jakby znalazła się w nazywał to szóstym zmysłem. Cokolwiek to znaczyło. Haley wiedziała, że istnieje czas, przestrzeń i jeszcze coś, co jest poza widzialnym światem. Ta świadomość była elektryzująca. I jednocześnie przerażająca.– Patrz, nie chce się odczepić. – Tammy, śmiejąc się, machała dłonią przed twarzą Haley, starając się strzepnąć kawałek białej serwetki, który przykleił się do jej oderwała serwetkę od dłoni przyjaciółki i wcisnęła ją do kieszeni. Nie chciała tu śmiecić – w przeciwieństwie do tych, którzy próbowali otworzyć biznes w tym miejscu po zamknięciu salonu sukien ślubnych. Szkoda, straszna szkoda, że ludzie nie potrafili uszanować tego miejsca i wszystkiego, co ono miała dopiero dziesięć lat, ale znała już historie panien młodych, które przewinęły się przez ten sklep, opowieści o pannie Corze i o tym, ile dobrego ona zrobiła. Temu miejscu należał się szacunek.– Pobawmy się w panny młode. – Tammy wbiegła po szerokich, ciężkich schodach. Rzeźbiona i wijąca się poręcz przywodziła Haley na myśl wielki pałac. Tym właśnie był dawniej ten sklep dla Heart’s Bend i dla dziewcząt, które wychodziły za mąż. – Haley, tym razem ty będziesz panną młodą. Stań… tam i zejdź po schodach.– Na antresoli?– Tak, właśnie tam. – Tammy zlizała czekoladę z palców, po czym wytarła dłoń w szorty. – Przypomnij mi, skąd ty wiesz, że to się tak nazywa?– Mama o tym wspomniała, jak oglądałyśmy jakiś dokument. – Haley udała, że chrapie. Mama miała bzika na punkcie edukacji; wszystko, co robiła rodzina Morganów, musiało mieć walory „edukacyjne”. Do pewnego czasu nawet prezenty na Boże Narodzenie. Na szczęście tata położył kres obsesji mamy w czasie była lekarzem, a tata inżynierem. Siedzieli do późna w pracy, dlatego zatrudniali pokojówko-kucharkę Hildę i nianię Tess. Były w porządku, choć nieco zrzędliwe. Gdy Haley niedawno poprosiła, żeby któraś z nich pomogła jej upiec ciasto, wyrzuciły ją z domu.– Idź popływaj. W ogrodzie macie wielki basen, a wszyscy siedzicie w domu. Skandal, po prostu skandal. Za moich czasów…Opowieści Hildy o „jej czasach” zawsze sprawiały, że Haley i jej bracia wyparowywali z domu w wyglądała codzienność w domu Morganów. Tata i mama wracali każdego wieczoru na wspólną kolację, bo mama wyznawała zasadę, że członkowie rodziny powinni jadać razem. Ale przy posiłku musieli rozmawiać o czymś mądrym. Mama stale powtarzała: „Edukacja to podstawa”.Ale czy tylko? Równie ważne były noworoczne postanowienia. Kolejny straszak mamy. W sylwestrowy wieczór każdy musiał wyznaczyć sobie jakiś cel na kolejny rok. Zmuszała wszystkich, aby usiedli, zastanowili się i zapisali na kartce, co chcą osiągnąć. Tata jej przyklas­kiwał. Więc nie można było się już z tego trzy ostatnie lata celem Haley było „dostać szczeniaka”. Ale jak dotąd nie miała ani jednego. Po co było to wyznaczanie celu, skoro rodzice nie pomagali jej go osiągnąć?– To jesteś tą panną młodą czy nie? – zapytała Tammy. – Ja byłam ostatnio. Teraz moja kolej, żeby być wbiegła po schodach. Wolałaby być właścicielką. – Dobra, ale za kogo wychodzę?– A za kogo chcesz?– Za nikogo. Mówiłam ci, chłopcy skrzywiła się. – To udawaj, że nie śmierdzą. To za kogo? – Pokręciła gałką drzwi do magazynu pod mansardowym oknem. Lubiły udawać, że w środku ukryte są suknie drzwi, jak zawsze, były do głowy przychodził tylko jeden chłopak, który nie działał jej na nerwy. Zerknęła na swoją przyjaciółkę stojącą w strumieniu światła wpadającego przez okna na antresoli. – To może za Cole’a Dannera?– Za Cole’a? – Tammy westchnęła ciężko, patrząc na nią z dezaprobatą i opierając rękę na biodrze. – On jest mój.– Ojej, przecież nie chcę go tak naprawdę. Tylko na niby. Jest najprzystojniejszy w klasie i z tego, co wiem, to najmniej śmierdzi.– Dobrze, skoro tylko na niby, to się zgadzam. Ale jak dorośniemy, to ja go zaklepuję.– Cole’a? A weź go sobie. Ja wyjdę za mąż dopiero, gdy już będę naprawdę stara. Gdy będę miała jakieś trzydzieści, a może nawet czterdzieści roześmiała się. – Ale obiecujesz, że będziesz moją druhną?– Obiecuję! – Haley dla swojej najlepszej przyjaciółki zrobiłaby ich głowami nadal słychać było odgłosy burzy. Ale ściany starego salonu ślubnego trwały Haley ze strony taty i jej przyjaciółka, pani Peabody, kupiły tu kiedyś swoje suknie ślubne. Mama poznała tatę – wówczas studenta politechniki – w Bostonie, podczas swoich studiów medycznych. Pobrali się w urzędzie. W przeciwnym razie mama także kupiłaby swoją suknię ślubną u panny tak Haley to sobie wyobrażała. Choć miała dopiero dziesięć lat, była bardzo przywiązana do i mama przeprowadzili się z powrotem do Heart’s Bend, kiedy Haley miała dwa lata. Chcieli być bliżej rodziny i uciec przed zimnem. Mama założyła tu swoją klinikę medycyny sportowej. Z tego, co Haley widziała, była całkiem sławna. Zjeżdżali się do niej sportowcy z różnych stron.– Musisz mieć welon. – Tammy chwyciła kawałek starej gazety, wygładziła go na podłodze i położyła na głowie śmiała się, robiąc uniki tak, że biało-czarny welon ciągle spadał jej z głowy. – Jeśli wrócę do domu z wszami, mama wpadnie w furię. – Przesunęła się nieco w stronę dwupiętrowych schodów. – Chodź, pomyszkujemy na górze. Może znajdziemy coś, co się nam piętro było strasznie zagracone; zastawione pudłami i starym sprzętem komputerowym. Tapety odłaziły ze ścian, podłoga była pokryta gnijącą wykładziną, a łazienka w wzdrygnęła się. – Ciarki mnie przechodzą. Wróćmy na Haley dostrzegła, że coś wystaje zza krawędzi wykładziny. Pochyliła się i opuszkami palców delikatnie wyciągnęła czarno-białą przykucnęła obok niej. – Hej, to jest panna Cora. Widziałam jej zdjęcie w gazecie.– Wiem. Pamiętam. – Haley spojrzała w górę, w stronę zawilgoconego mieszkania. – Myślisz, że tam mieszkała?– Mam nadzieję, że nie. zapatrzyła się w oczy kobiety, w których kryła się jakaś tajemnica, tęsknota. Dziewczynka poczuła w brzuchu dziwny skurcz. Przeszył ją dreszcz. Znów jej szósty zmysł dawał o sobie znać. Znowu poczuła coś, czego nie mogła zobaczyć.– Zobacz, klamerki. I kawałek tiulu. Z tego zrobimy ci welon. – Tammy trzymała w dłoniach znalezione skarby, stojąc przy regale na książki.– Udawajmy po prostu, że mam sukienkę i welon. – Haley nadal wpatrywała się w twarz ze zdjęcia. Panna Cora nie była zbyt ładna, ale miała życzliwą twarz i staromodną fryzurę, jak te na fotografiach babci. Z jej oczu biła ciekawość. I smutek. Tak, zdecydowanie o niej tyle dobrych rzeczy. Czy lubiła prowadzić salon sukien ślubnych? Czy – tak jak Haley – miała dużo braci? To na pewno jest powód do smutku. Czy była jedynaczką, tak jak Tammy?– Hal, chodź już, zanim mama każe mi wracać do grzmot jakby potwierdził wolę Tammy. Haley wcisnęła więc zdjęcie do kieszeni spodenek i zbiegła na dół.– Zmieniłam zdanie. Ty będziesz panną młodą. A ja będę właścicielką sklepu, panną Corą.– Panną Corą?– A czemu nie? Tak na niby. A skoro Cole ma być panem młodym, to lepiej, żebyś ty była panną młodą. Wyjdziesz za niego szybciej, niż ja kiedykolwiek wyjdę za wróciły na antresolę, Haley szybko weszła w swoją rolę, zbiegając po schodach do holu. – Och, dzień dobry, pani Eason. Pani córka właśnie przymierza welon. – Udała, że otwiera frontowe drzwi, które w rzeczywistości były zamknięte na cztery spusty. – Proszę z gracją przeszła się po antresoli, a potem powoli zaczęła schodzić po schodach, mrucząc marsz weselny. Haley zdmuchnęła sobie grzywkę z czoła. Rozgrzane powietrze w salonie sprawiało, że się pociła, a kurz oblepiał jej skórę.– Pani Eason, czyż ona nie jest piękna? – Haley przeskoczyła nieistniejącą linię i przyciskając dłonie do policzków, weszła w rolę matki Tammy. – Och, zaraz się rozpłaczę. Zaraz się rozpłaczę. – Powachlowała twarz dłońmi. – Kochanie, wyglądasz wprost przepięknie. Przecudownie…Tammy uformowała na głowie swój gazetowy welon, uniosła spódnicę nieistniejącej sukni i zaczęła szczebiotać, jak to nie może się już doczekać, by wyjść za Cole’a tylko to powiedziała, trzasnął piorun. Tak głośno i odważnie, że aż zatrzęsły się szyby w oknach. Tammy ze strachu padła w ramiona na podłogę, zataczając się ze śmiechu, rozkładając ręce na drewnianej, zniszczonej podłodze. Po chwili zapadła cisza, a Haley wpatrzyła się w wysoki sufit.– Może pewnego dnia kupimy ten sklep? – Wzięła Tammy za rękę. – Pójdziemy do college’u, a potem może wstąpimy do piechoty morskiej czy coś w tym stylu…– Piechota morska? Ja tam nie idę do żadnej piechoty – zaprotestowała Tammy. – Ale mogę poprowadzić z tobą ten sklep.– Tylko najpierw pozwiedzamy różne miejsca, poznamy ludzi, pojedziemy na Hawaje i dopiero potem kupimy sobie sklep.– Przyjaciółki na zawsze. – Tammy zahaczyła swój mały palec o palec Haley.– Przyjaciółki na zawsze.– Kiedyś tu wrócimy i salon będzie należał do nas.– Obiecuję.– błyskawicy znów złożyło pocałunek na frontowych oknach. Haley zerwała się i zaczęła biegać po sklepie, wrzeszcząc i uciekając przed Tammy, która próbowała ją najlepsze przyjaciółki zawsze mają wspólne marzenia. Chociaż marzenia mają kiedyś swój kres…Ale przyjaźń nigdy nie ustaje. A danego słowa nigdy się nie 1930Heart’s Bend, TennesseeTen poranek na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od innych. Cora poszła na tyły budynku, otworzyła kluczem drzwi do sklepu i jednym pstryknięciem włączyła dziś promienie wiosennego słońca przedzierające się przez korony drzew obudziły w niej nadzieję. Wzmagały to będzie zawiesiła sweter i kapelusz na haczykach w holu i weszła do małego salonu. Stanęła przy najbliższym oknie i odsunęła koronkową firankę. Jej wzrok powędrował w kierunku widocznej między drzewami rzeki Cumberland. Marzyła, by go dziś uwielbiała zapachy zieleni i kwitnących gardenii, tęskniła za panoramą rzeki niezasłoniętą wiosennym listowiem. Dzięki położeniu salonu na wzniesieniu z jego okien zimą rozciągał się widok sięgający wielu kilometrów. Zimowe dni, choć mroźne i szare, dzięki spustoszeniu, które czyniły roślinom, otwierały perspektywę na całą końcu przyszła wiosna… w przeciwieństwie do niego. Cora nie mogła się doczekać, by kątem oka zobaczyć go, jak maszeruje na swoich długich i szczupłych nogach od strony portu, śmiało wkracza w alejkę, wypełniając ją swoją szeroką posturą, burzą splątanych wokół twarzy blond włosów, w białej koszuli z podwiniętymi rękawami opinającymi jego muskularne wróć dziś do mnie.– Cora, to ty? – Z zamyślenia wyrwał ją huk zatrzaskujących się drzwi na tyłach sklepu.– Tu jestem. – Odelia, krawcowa i asystentka Cory, weszła, wpuszczając do sklepu powiew zimnego powietrza i roztaczając wokół siebie zapach cynamonu.– Przepraszam za spóźnienie. Czekałam, „aż mi się upiecze”. – Zaśmiała się, poprawiając ubrania, które trzymała w ręku. – „Aż mi się upiecze”… chodzi o bułeczki, rozumiesz? A niech mnie, powinnam występować w wodewilu. A tak naprawdę, to ten mój stary rzęch nie chciał odpalić, więc Lloyd musiał przywieźć mnie zajrzała jej przez ramię. – Mmm, pachną bosko. Nie ma pośpiechu. Wszyscy będą dopiero za godzinę. Mama jest już w drodze.– To dobrze. Twoja mama jest najlepszą hostessą. – Odelia zanios­ła gorące bułeczki do pokoju kredensowego na parterze, gdzie mama trzymała serwis herbaciany i kawowy wraz z wypiekami z piekarni Havenów. Będzie musiała taktownie potraktować bułeczki Odelii. – Nawet twoja ciocia Jane skapitulowała i uznała wyższość pani Esmé jako hostessy. A teraz zostawię cię na chwilę i przyniosę resztę sukienek z wozu. Lloyd musi wracać, bo ma robotę na farmie i nie lubi, jak go zatrzymuję.– Pomogę ci. – Cora zeszła za Odelią po schodach, prosto na Blossom Street. – Dzień dobry, Lloyd.– Dzień dobry, Coro – Kiwnął głową w jej kierunku, a potem nasunął kapelusz na oczy i wręczył jej kilka sukni z wieszakami. – Mam robotę.– Już dobrze, dobrze. A jak myślisz, co my tu robimy cały dzień, gramy w pchełki? – Odelia oparła stopę o koło wozu i wspięła się, by odebrać suknie od swojego męża. – Nie przyciskaj ich tak do siebie, bo będą śmierdzieć końmi i świniami.– Odelio, możesz mi je podać. – Cora wyciągnęła ręce po kolejne trzy ta kobieta była zdolną krawcową i filarem salonu, pozostawała dla Cory zagadką. W połowie Irlandka, w połowie Indianka z plemienia Cherokee, pracowała ciężko jak koń pociągowy, a jednak miała gładką brązową skórę, która odejmowała jej lat. Mama dawała sobie rękę uciąć, że Odelia ma pod rozładowały suknie, Lloyd odjechał. Na odchodnym Odelia zawołała: – Przyjedź po mnie później, stary łysku, albo nie dostaniesz kolacji.– Przypomnij mi, jak długo jesteście małżeństwem? – zapytała Cora, podążając za swoją asystentką. Ciotka Jane ją znalazła. Zatrudniła ją w 1890 roku, kiedy po raz pierwszy otwarto salon.– Od czasów chrystusowych – odpowiedziała, przyglądając się jednej z białych atłasowych sukni. – Powieszę Lloyda, jeśli od tego jego starego koca coś się w promieniach słońca wpadających przez okna antresoli suknie wyglądały na nieskalane. Ich białe spódnice migotały, czyste i piękne. Nikt w Heart’s Bend nie potrafił tak sprawnie operować igłą i maszyną do szycia jak Odelia.– Przygotuję ekspozycję. – Cora ruszyła w dół po schodach. Wspaniała klatka schodowa z rzeźbionymi, błyszczącymi drewnianymi tralkami dzieliła sklep na dwie części: okazały salon po lewej stronie i mały salon po pokój Cora wystylizowała na salon w hollywoodzkim stylu, inspirując się filmami i czasopismami. Drewnianą podłogę wyłożyła pluszowym dywanem, a ściany tapetą w odważny świetle padającym z frontowego okna wystawowego ustawiła ozdobne krzesła wokół długiej, bogato rzeźbionej sofy z polerowanego drewna, obitej złotym, zdobionym materiałem. To tu sadzała swoje klientki wraz z ich matkami, babkami, siostrami, kuzynkami, przyjaciółkami, ciotkami i siostrzenicami. Tu czekały, aby ujrzeć pannę młodą, schodzącą po schodach w swojej sukni jeśli takie było życzenie panny młodej, po schodach schodziły razem z nią jej druhny, które prezentowały sukienki wizytowe. Raz na jakiś czas również ojcowie podnosili wrzawę, aby włączyć ich do towarzystwa. W końcu czyż to nie oni regulowali rachunki?W gablotkach w małym salonie klientki mogły znaleźć szeroki wybór welonów, rękawiczek, torebek, kopertówek, pończoch i wszystkiego, czego tylko dusza mogła zapragnąć. Na manekinach prezentowane były suknie ślubne oraz kreacje dla panny młodej na podróż poślubną. Nie brakowało także skromnej przystanęła na szczycie schodów. Co właściwie miała zrobić? Ach tak, wystawki w gablotach. I pobiec do piekarni po ciastka. Zamarła jednak przy drzwiach wejściowych, zerkając przez grawerowane szkło i nie będąc w stanie uspokoić burzy w swoim sercu. Mieszaniny pełnego napięcia wyczekiwania i gdzie jesteś?W swoim ostatnim liście pisał, że tej wiosny będzie pływał po rzece Cumberland. „Wypatruj mnie w marcu”. Był już jednak pierwszy tydzień kwietnia. Derenie już dawno zakwitły w parku Gardenia i wzdłuż First się, że został ranny albo podupadł na zdrowiu. Albo, co gorsze, jego łódź natrafiła na przeszkodę, zaczęła tonąć, a wartki prąd uwięził go pod powierzchnią wody.– A od kiedy to mamy czas na wystawanie przy oknie?Cora odwróciła się i zobaczyła swoją matkę, jak przechodzi przez mały salon, przyklepując włosy ręką i wygładzając przód spódnicy. – Sprawdzałam tylko temperaturę. – Cora zastukała palcem w chłodne szkło termometru. Szczęśliwy zbieg okoliczności.– Sprawdzasz temperaturę czy patrzysz na rzekę?Mama lubiła myśleć, że Cora nie ma przed nią tajemnic. Była przekonana, że potrafi wszystko z niej wyczytać.– Zanim pójdę do piekarni, ułożę towar w gablotkach. Czy mog­łabyś otworzyć górne okna i wpuścić trochę świeżego powietrza? Kiedy przyjadą Dunlapowie, zrobi się duszno. Stawią się liczną grupą.– Wiesz dobrze, Coro, że wypatrywanie go przez okno nie przyspieszy jego przyjazdu. I nie zamieni go w mężczyznę, który dotrzymuje danego słowa. – Mama otworzyła okno obok drzwi.– Jesteś niesprawiedliwa. On dotrzymuje słowa.– Jeśli masz na myśli, że zmienia dane ci słowo, kiedy tylko mu się podoba, a potem wmawia ci, że tak musi być, to tak, zgodzę się z tobą. Wspominałaś coś o piekarni? W pokoju kredensowym widziałam tylko cynamonowe bułeczki Odelii.– Tak, gdy skończę przygotowywać wystawki w gablotkach, pójdę do piekarni Havensów. Zaparzyłabyś kawę i herbatę na pięć minut przed przyjściem Dunlopów?– Pomagałam w tym sklepie, zanim przyszłaś na świat. Wiem, kiedy zacząć przygotowywać kawę i herbatę. Nie wiem tylko, co mam zrobić z bułeczkami Odelii. Przysięgam, że ta kobieta potrafi z kępy suchej trawy uszyć piękną suknię, ale jej wypieki pozostawiają wiele do życzenia. Nic dziwnego, że Lloyd nigdy się nie stłumiła śmiech. – Ciii, mamo. Jeszcze cię usłyszy. Ale nie zaprzeczysz, że pachną wspaniale.– To prawda, ale już jej mówiłam, że jej słodkie bułeczki są twarde jak kamień. – Matka ruszyła w stronę schodów. – Prawda, Odelio?– Co takiego, Esmé?– Że na twoich wypiekach można sobie zęby połamać.– Powtarzasz mi to już od dwudziestu lat, a proszę, Lloydowi jak dotąd nic się nie stało.– Tylko, że on nigdy się nie uśmiecha. – Mama obróciła się do Cory i zakrywając usta dłonią, wyszeptała: – Bo już dawno nie ma zębów.– Mamo, przestań. – Cora stłumiła śmiech. – Nie tak mnie wychowałaś. Zachowuj się jak dobra chrześcijanka.– Ale mówienie prawdy to główna cecha dobrego chrześcijanina. – Matka otworzyła pozostałe okna. W wielkim salonie stojący na podłodze zegar z wahadłem wybił kolejną Cora musi się wziąć w garść. Wyciągnęła z dolnych szuflad głowy manekinów i przystroiła je welonami, układając długie tiule i oplatając je wokół polerowanego drewna. W grube sztuczne włosy kolejnych manekinów wpięła ozdobne na niebieskim aksamitnym materiale poukładała długie, jedwabne rękawiczki z perłowymi guzikami i zestaw perłowej miał gościć dziś ważną klientkę. Pannę Ruth Dunlap z Birmingham, panienkę z wyższych sfer. Salon sukien ślubnych wiele zawdzięczał jej rodzinie. Jej matka, pani Laurel Schroder Dunlap, urodzona i wychowana w Heart’s Bend, kupiła swoją suknię i wyprawę ślubną u cioci Jane w 1905 roku. Zapewne spodziewała się, że jej córka zostanie przyjęta po królewsku. I tak miało się Scott nauczyła się wszystkiego, co wiedziała o modzie ślubnej, w Mediolanie i Paryżu pod koniec lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku i przywiozła tę wiedzę do rodzinnego Tennessee, gdy zmarła jej mama, babcia Scott. Kobiety z Heart’s Bend – żony farmerów, ludzi gór, o różnym kolorze skóry i byłe niewolnice – nigdy wcześniej nie widziały cudów, które ciotka Jane przywiozła ze sobą do dały się uwieść. Elegancja ciotki Jane sprawiła, że małomias­teczkowy sklep stał się legendą w samym środku Tennessee i w północnej Alabamie, dając początek niezwykłej lokalnej tradycji i stając się oczkiem w głowie mieszkańców Heart’s Bend.– Coro, wiem, że nie lubisz, jak wciskam nos w nie swoje sprawy… – zagadnęła mama, wracając do małego salonu – ale…– Masz rację, nie lubię. Nie jestem już dzieckiem. – Cora sprawdziła ostatnią gablotkę. Wszystko wydawało się w mamie uśmiech i ruszyła w kierunku antresoli, na której stało jej biurko. Przerzuciła papiery, odsuwając na bok duże pudło z listami. Zajmie się tym jutro, kiedy pani Dunlap wróci już do ruszyła za nią.– O to właśnie chodzi, że nie jesteś już dzieckiem. – Matka oparła się o krawędź biurka i pochyliła się nad Corą. – Kochanie, masz już trzydzieści lat. Ja w twoim wieku miałam już męża, dwójkę dzieci, a zanim skończyłam dwadzieścia osiem lat, zdążyłam zostać przewodniczącą Stowarzyszenia Równości na Rzecz Prawa Wyborczego w stanie Tennessee.– Coro, czy chciałabyś wybrać wcześniej jakiś welon dla panny Dunlap? – Odelia wychyliła się z szerokiego i długiego zaplecza. – Myślę też, że do jej sukni pasowałyby rękawiczki.– Ułożyłam welony i rękawiczki w gablotach w małym salonie. Będzie mogła sama coś wybrać podczas przymiarki Jane nie oszczędzała, zlecając architektowi z Nashville, Hugh Cathcartowi Thompsonowi, zaprojektowanie tego miejsca. Był to przykład architektury najwyższej gdzie można pracować i żyć. Ciotka Jane mieszkała nad swoim ukochanym sklepem przez trzydzieści lat, jednak Cora jeszcze się tam nie wprowadziła.– A co z sukienką na podróż poślubną? Coś niezobowiązującego? Mamy próbki z dzianinowej kolekcji Elsy Schiaparelli.– Tak, oczywiście. Wybierze sama. Możemy zamówić wszystko, co tylko będzie chciała. Dzianina jest nadal lubiła styl Schiaparelli. Projektantka miała świadomość, że kobiety są normalnymi ludźmi i potrzebują ubrań, w których będą mogły pracować.– Odelio, wesprzyj mnie. Powiedz Corze, żeby nie zamykała swojego serca. – Mama pogładziła ciemne włosy Cory. – Tylko o to proszę. Umów się z innym mężczyzną. Nie stój ciągle przy oknie, czekając wiecznie na tego swojego kapitana. Prowadzisz salon sukien ślubnych, a sama nie byłaś jeszcze panną młodą.– Dziękuję ci, mamo. Bez ciebie bym tego nie zauważyła. – Wszyscy w miasteczku rozmiarów Heart’s Bend zdążyli już się zorientować, że trzydziestoletnia właścicielka sklepu z sukniami ślubnymi nie jest zamężna. – Czy to nie ty zawsze mi powtarzałaś, że trzeba słuchać głosu serca?– Tak, ale nie spodziewałam się, że zaprowadzi cię to w ślepy zaułek. – Matka ruszyła w dół po schodach. – Dobrze, już nic nie mówię. Nie chcę, żeby Dunlapowie widzieli cię taką przygnębioną. Mam pójść po ciasteczka? Mam jeszcze czas, zanim zabiorę się za parzenie kawy i herbaty.– Nie, mamo. Mówiłam już, że ja pójdę. – Potrzebowała ucieczki, świeżego powietrza, przechadzki, by przewietrzyć głowę, przez chwilę rozmarzyć się, że on jest przy niej, uciec od wiecznie wtrącającej się cztery lata ich romantycznej znajomości Rufus St. Claire nigdy jej nie okłamał. Nigdy. Spóźniał się, spowalniany rozkładem kursów statków i prawami natury, które narzucała rzeka, ale zawsze dotrzymywał słowa i w końcu zjawiał się, krocząc First Avenue z szelmowskim uśmiechem, ramionami uginającymi się pod ciężarem prezentów i z pocałunkami, jeszcze słodszymi i bardziej namiętnymi niż przysuwał swoje jedwabiście gładkie usta do jej ucha i szeptał: Pewnego dnia za mnie drżąc na całym ciele, opadła na krzesło. Tęsknota za nim niemal sprawiała jej fizyczny ból. Aż do dzisiaj, przez całą zimę i wiosnę, miała się dobrze, karmiąc się jego listami. Nadszedł jednak kwiecień, a mężczyzna, którego kochała, nadal się nie z antresoli, na której ścianach wisiały trzy owalne lustra oprawione w czereśniowe drewno, gdzie ubierano i przystrajano dziewczęta, Cora w ogóle nie czuła się jak jedna z panien młodych, którym tak uwielbiała usługiwać. A tak bardzo chciała być na ich była małą dziewczynką, marzyła o swoim wyjątkowym dniu w salonie. O tym, żeby zejść po wspaniałych schodach przy akompaniamencie ochów i achów mamy i Odelii oraz swojej przyszłej teściowej – jeśli nadal żyła – jej rodziny i słodką herbatę i skubała maślane ciasteczko z cukrową posypką, nie mogąc doczekać się szczęścia, jakie przyniesie jej dzień z poczuciem, że jest pospolita, stara, że los o niej zapomniał. Ale on obiecał. I póki nic nie wskazywało na to, by mu nie wierzyć, szła za głosem serca i czekała.– Esmé, pomóż mi – powiedziała Odelia, wskazując na manekin. Usiłowała ubrać go w suknię, którą panna Dunlap wybrała podczas swojego pierwszego pobytu w salonie miesiąc temu. Jej wybór padł na suknię z szablonu czasopisma „Butterick”, więc Odelia użyła swoich czekała na chwilę, w której Ruth po raz pierwszy spojrzy na swoją suknię. Uwielbiała patrzeć wtedy na twarz panny młodej, która zawsze zdradzała jej myśli. To się dzieje naprawdę. Wychodzę za zegar wybił ósmą trzydzieści, Cora poprawiła poduszki na sofie w dużym salonie i upewniła się, że okna są odsłonięte. Sklep był gotowy na przyjęcie klientek.– Panna Dunlap padnie, jak to zobaczy – oznajmiła Cora, idąc w kierunku schodów. – Mamo, Odelio, idę do piekarni. Mamo, przypomnij mi, żebym włączyła gramofon, kiedy przyjadą Dunlapowie. – Ciotka Jane lubiła, gdy panny młode wchodziły do salonu przy akompaniamencie muzyki, Cora zaś chciała podtrzymać tę tradycję. Bo czyż miłość też nie była pieśnią, pieśnią najpiękniejszą ze wszystkich?Cora chwyciła kapelusz i sweter i schyliła głowę, wchodząc do pokoju toaletowego na parterze, aby upiąć kapelusz. Przystanęła na chwilę, wpatrując się w swoje lat. Miała trzydzieści lat. Nie była już dziewczyną. Nie była już nawet młodą kobietą. Ale dojrzałą kobietą, pracującą. Gdzie podziały się te lata? Gdzie podziała się jej młodość?Miała ukochanego w szkole średniej, Randa Davisa. Ale gdy wrócił do domu z wojny, ożenił się z Elizabeth dobrze im życzyła. Tak bardzo rozpaczała po śmierci swojego starszego brata Ernesta juniora w bitwie nad Sommą, że nie miała już siły, by tęsknić za twarz do lustra, delikatnie dotykając kącików oczu, skąd pojedyncza cienka linia znaczyła jej wrażenie, że liczba zawartych małżeństw w latach dwudziestych znacząco wzrosła. Wraz z Odelią i mamą miały pełne ręce roboty. Tylko jakoś nigdy z jej wierzyć, że działo się tak, bo czeka na Rufusa. Dobrze pamiętała chwilę, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy… Wkroczył wtedy bez skrępowania do jej sklepu, aby osobiście dostarczyć towar. – Zostawiono to na „Wędrowcu”. Pomyślałem, że doręczę materiał na niej swoje błękitne spojrzenie i nigdy już nie odwrócił wzroku. Bez wahania dała się uwieść. Jego głos przyszpilił jej stopy do podłogi i pomimo wszelkich starań nie mogła wydusić z siebie ani szczęście zjawiła się ciotka Jane, pokazała mu, gdzie ma złożyć bele materiału, i przeprosiła za się od lustra i przygładziła włosy przystrzyżone „na boba”. Nie była piękną kobietą. Mama mawiała, że Cora jest przystojna. Była wysoka i szczupła. Miała sylwetkę nastoletniej dziewczyny, a nie dojrzałej, trzydziestoletniej kobiety. Ale starała się ubierać według najświeższej mody i dawała radę utrzymać swoją szczupłą figurę, nie uciekając się do palenia i stosowania wyszła z salonu głównym wyjściem i ruszyła w stronę centrum Heart’s Bend. Małe, acz bogate miasteczko ukryte w cieniu Nashville tętniło sklepów zamiatali chodniki przed swoimi małymi królestwami, krzycząc do siebie. Była jedną z nie spodziewał się, że w wyniku epidemii malarii pięć lat temu ciotka Jane umrze. Zdaniem władz epidemia została opanowana. Nikt, łącznie z krzepką ciotką Jane, się tego nie – nie bez dumy – przejęła po niej na ulicy przesycone było aromatem pieczonego chleba zmieszanym z kwaśnym odorem końskich odchodów. Rosie, klacz zaprzęgnięta do furmanki z mlekiem, chlastała ogonem gryzące ją minęła Blossom Street, zmierzając dalej First Avenue. Starała się nacieszyć pięknym dniem i zapomnieć o komentarzach mamy. Po drugiej stronie szerokiej alei, tuż przy wejściu do parku Gardenia zauważyła konstabla O’Shannona, który rozmawiał z postawnym mężczyzną w niebieskich obcisłych spodniach wpuszczonych w czarne oficerki i w luźnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Wiatr rozwiewał jego złote Rufus! – krzyknęła, przyłożywszy złożone dłonie do ust. Zapomniała o zasadach przyzwoitości, o plotkarzach, którzy właśnie nadstawili uszu. – Kochanie! pobiegła aleją, wymijając przejeżdżający samochód. Kierowca zatrąbił, ale nic ją nie obchodziło. Jej Rufus wzmógł się, gdy tak biegła do niego z sercem przepełnionym poranne przeczucie nie zawiodło jej. Wrócił. Tak, jak mówił. – Rufusie, kochany! Jesteś. Długa 19 31-147 Kraków. Sala weselna Kraków. Zespoły weselne Kraków. Szukasz idealnej sukni ślubnej dla siebie? ️ Sprawdź, jakie modele znajdziesz w BOSTON - Salon Ślubny Wings Bridal (Kraków)! Wiele osób ma w planach rozpoczęcie prowadzenia własnej działalności. Niemniej jednak zacięta konkurencja na rynku sprawia, że nowe i perspektywiczne pomysły spalają na przysłowiowej panewce. Wobec tego czy salon sukien ślubnych franczyza jest dobrym pomysłem? Salon sukien ślubnych franczyza – pomysł na biznes 2022 Nie da się ukryć, że coraz więcej osób czuje wypalenie zawodowe pracą na etacie. Co więcej, nie są oni również usatysfakcjonowani z wynagrodzenia jakie otrzymują. Statystycznie rzecz biorąc, co druga osoba pracująca w korporacji snuje w głowie plany odnośnie otwarcia swojego biznesu. Niemniej jednak wszechobecna biurokracja, a także zacięta konkurencja na rynku sprawia, że brak nam odwagi by zrobić krok w kierunku założenia własnego biznesu. Wynika to z faktu, że nie każda osoba posiada wystarczające zasoby finansowe i wiedzę na temat prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Czy prowadzenie salonu sukien ślubnych jest dobrym pomysłem na biznes w 2022 roku? Faktem jest, że śluby będą się odbywać zawsze i niezależnie od wahań rynkowych czy gospodarczych, większość kobiet jest w stanie wydać wiele, aby pięknie wyglądać w dniu swojego ślubu. Salon sukien ślubnych to z pewnością temat warty uwagi, jeśli zależy nam na tym, by rozpocząć prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Interesuje Cię tematyka ślubna? Odwiedź Lovely Wedding! Na czym polega taki biznes? Salon sukien ślubnych franczyza to nic innego jak prowadzenie własnego biznesu pod logiem i szyldem innej marki. Oczywiście taki biznes posiada duże możliwości, jeśli przedsiębiorca, który angażuje się we franczyzę planuje założyć salon w mniejszych miasteczkach, aby uniknąć konkurencji pozostałych sklepów. Jego placówka będzie bowiem działa na takich samych zasadach, jak placówka franczyzodawcy. Wszystkie standardy i cała niezbędna wiedza również zostanie mu przekazana. Wobec tego oczywistym jest fakt, że przedsiębiorca nie musi opracowywać już własnej strategii marketingowej, a także nie musi martwić się tym, by spopularyzować swoją markę i jednocześnie zakorzenić ją w społecznej świadomości. Klienci naturalnie pojawią się w salonie sukien ślubnych z tego względu, że marka ma już renomę, a co najważniejsze jest ona świetnie znana na rynku. Dzięki temu nowo otwarta placówka salonu sukien ślubnych na zasadach franczyzy od pierwszego dnia z całą pewnością będzie notowała pokaźne zyski. Ważne jest również to, że przedsiębiorca musi pamiętać również o tym, że musi się on wywiązywać z obowiązków, które posiada względem franczyzodawcy. W praktyce oznacza to nic innego jak to, że obowiązkowo będzie on musiał dokonywać miesięcznej opłaty na rzecz franczyzodawcy, a także prowadzić swój lokal zgodnie z jego założeniami. Salon sukien ślubnych franczyza to także obowiązek do wprowadzenia ujednoliconych standardów obsługi klienta. Salon sukien ślubnych franczyza- czy warto się na to zdecydować? Salon sukien ślubnych franczyza to jeden z najbardziej intratnych i jednocześnie bezpiecznych pomysłów na biznes. Salon sukien ślubnych franczyza polecany jest szczególnie młodym przedsiębiorcom, którzy nie mają jeszcze doświadczenia w branży. Wówczas będą oni mogli nauczyć się doświadczenia i przysłowiowego fachu od kolegów “bardziej doświadczonych”. Co ważniejsze na każdym kroku mogą oni liczyć na wsparcie i profesjonalne szkolenia, które oferowane są przez franczyzodawców. Wobec tego nie tylko będą oni mogli rozwijać swój biznes pod szyldem znanej marki, ale jednocześnie szkolić się i doskonalić, by w przyszłości rozwijać kolejne placówki lub nawet samodzielnie stać się franczyzodawcami. Absolwentka architektury, ale jej pasją jest urządzanie wnętrz. Ceni minimalizm i stylistykę skandynawską. Nie wyobraża sobie żadnego wnętrza bez roślin. Unika natłoku rzeczy wokół siebie, ceni natomiast natłok wrażeń – dużo podróżuje, szukając inspiracji.
Jesteśmy salonem sukien ślubnych oraz odzieży komunijnej i wizytowej. Salon stacjonarny Klaudia mieści się w Lublinie. Szyjemy dla Państwa wyjątkowe stroje komunijne, oraz suknie ślubne na miarę a także stroje wizytowe. Każda kreacja jest jedyna, oryginalna i nie powtarzalna.

salon sukien ślubnych tłumaczenia salon sukien ślubnych Dodaj bridal salon noun Macie spotkać się w salonie sukni ślubnych o 13:00. She says she'll meet you at the bridal salon at 1:00. Nie ja jedna kochałam mój salon sukien ślubnych, Josh również go uwielbiał. I was not the only person to love my shop; Josh did too. Literature Czy lubiła prowadzić salon sukien ślubnych? Did she like running a wedding shop? Literature Najwyraźniej w salonie sukien ślubnych podanie ceny jest niewiarygodnie skomplikowane. Apparently, at bridal stores, providing a price is incredibly complicated. Literature Macie spotkać się w salonie sukni ślubnych o 13:00. She says she'll meet you at the bridal salon at 1:00. To nie ja wpadłam na pomysł przyjazdu do salonu sukien ślubnych w Bostonie. It was not my idea to come to the bridal salon in Boston. Literature Kiedy tylko skończyłam się ubierać, pojechałam do salonu sukien ślubnych spotkać się z Adalynn As soon as I was finished getting dressed, I drove to the bridal shop to meet Adalynn. Literature – Jeśli chcesz, skoczymy do salonu sukni ślubnych i kupimy ci prawdziwą – zaproponował “If you want, we could go to a real wedding shop and buy you a better dress,” Eric said. Literature Wiem tylko tyle, że obiecałyśmy sobie, że otworzymy salon sukien ślubnych. All I know is we promised each other we were going to open the shop. Literature Albo że otwierając salon sukien ślubnych, pozna lepiej swoją rodzinę, uleczy rany i pozna smak prawdziwej miłości. Or that reopening the wedding shop was about family and healing, and real love would conquer her heart. Literature Wiwat Salon Sukien Ślubnych! Bridal Barn, we salute you. Walczyć o tradycję, historię, istnienie tego wyjątkowego salonu sukien ślubnych z 1890 roku? For the town, for their history, for the uniqueness of having a wedding shop founded in 1890? Literature Dostałem też telefon z salonu sukien ślubnych, że martwią się o twoje buty. I got a call from the bridal salon that they were worried about your shoes. Literature Zapłacili nawet Cole’owi za wykonanie na zamówienie starodawnego szyldu: Salon sukien ślubnych. Even paid Cole for a custom, vintage sign: The Wedding Shop. Literature Skoro nie wrócił do domu po wyjściu z salonu sukien ślubnych, gdzie się podział? If he hadn't gone back home after leaving the bridal shop, where had he gone? Literature Dziesięć minut później nerwowo krążyłam wokół salonu sukien ślubnych Bebe's, szukając miejsca do zaparkowania. Ten minutes later I was frantically circling Bebe's Bridal Salon, looking for a place to park. Literature Chce ona ponownie otworzyć salon sukien ślubnych. She wants to reestablish the wedding shop. Literature Muszę rozmawiać z kobietą z salonu sukien ślubnych dwa razy dziennie. I had to talk to the bridal salon lady twice today.” Literature Odwiozłam Lulę do biura i zadzwoniłam do Mary DeLorenzo w salonie sukien ślubnych i zapewniłam ją, że mam buty. I called Mary DeLorenzo at the bridal salon and told her I had shoes. Literature Oh, żeby uniknąć kolejnych niespodzianek, Justin, pamiętasz, że się żenisz? A ja jestem umówiona z twoją narzeczoną w salonie sukien ślubnych. Oh, in case it comes as a surprise to you, Justin, you are getting married, and I'm about to meet your fiancée at the dress shop. Światło zmieniło się na zielone, więc ruszyła wzdłuż First Avenue w kierunku starego salonu z sukniami ślubnymi. The light flashed green and she started off, down First Avenue toward the old wedding shop. Literature Byłam w pobliżu, bo w Willow jest salon z sukniami ślubnymi. I was in the neighborhood because there's that wedding dress place. Dwudziestosześcioletnia Morgan była w salonie ślubnym, by dokonać ostatnich poprawek w sukni ślubnej. Morgan, twenty-six, had been in a bridal boutique, getting some final adjustments to her wedding dress. Literature Odparłam: „Annie, byłabym dumna, ale nie chciałabyś wybrać sukni w salonie ślubnym? I said, ‘Annie, I’d be honored, but don’t you want your day at the wedding shop? Literature Część, do której weszliśmy, była wypełniona sukniami ślubnymi, za nimi widziałem teren salonu. The part we walked into was filled with wedding dresses, and beyond it, I could see a salon area. Literature Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M

\n \njak otworzyć salon sukien ślubnych
Zespoły weselne Warszawa. Salon sukien ślubnych Warszawa. Szukasz idealnej sukni ślubnej dla siebie? ️ Sprawdź, jakie modele znajdziesz w Wedding Outlet Warsaw (Warszawa)!
Przymierzenie i wybieranie sukni ślubnej to zdecydowanie jeden z przyjemniejszych momentów podczas przygotowań do ślubu. Może jednak okazać się też jednym z najtrudniejszych. W końcu musisz wybrać rozsądnie, aby suknia była Twoim pięknym atrybutem, który olśni wszystkich, a Ty będziesz czuć się w niej świetnie. Przed pierwszą wizytą w salonie sukien ślubnych w głowie przyszłej panny młodej może narodzić się wiele pytań. Jak przygotować się do przymiarek sukni ślubnej? Kiedy zacząć szukać sukni ślubnej? Co ubrać na mierzenie sukni? Aby całkowicie rozwiać Twoje wątpliwości, przygotowałam dla Ciebie ten wpis. Sprawdź koniecznie! 🙂 Kiedy zacząć szukać sukni ślubnej? Ile ludzi tyle opinii, jedno jest jednak pewne, upływający czas nie działa w tym wypadku na Twoją korzyść. Im szybciej wybierzesz się na przymiarki, tym lepiej dla Ciebie. Moim zdaniem na poszukiwania najlepiej wybrać się już na 9-6 miesięcy przed planowanym ślubem. Będziesz mieć wystarczająco dużo czasu na przymiarki i odwiedziny w kilku salonach. Dzięki temu cały proces przebiegnie bez zbędnego stresu i bez obawy o brak czasu. Ostatnie chwile przed ślubem lepiej przeznaczyć na dopinanie szczegółów i załatwianie formalności niż na szukanie sukni ślubnej na ostatnią chwilę. Pamiętaj też o tym, że przerabianie sukni ślubnej również swoje trwa. Mało który salon może podjąć się przygotowania sukni na chwilę przed uroczystością. Umów się na wizytę Oczywiście do salonów możesz wejść również spontanicznie i bez wcześniejszego umówienia się. Możesz jednak nie zostać obsłużona, gdyż akurat Panie będą zajmować się inną klientką i będziesz tylko przeszkadzać. Jeśli planujesz przymiarki z prawdziwego zdarzenia i chcesz przeznaczyć na to cały dzień, wybierz 1 lub góra 3 salony, które chcesz odwiedzić i umów się na konkretną datę i godzinę. Najlepiej, jeśli będzie to luźniejszy dzień, w którym akurat nie masz dużo obowiązków i możesz na spokojnie przygotować się do wizyty. Gwarantuje, że z takich zaplanowanych przymiarek będziesz czerpać wielką radość, a obsługa salony skupi się wyłącznie na Tobie. Poczujesz się „jak księżniczka” i nie będziesz poganiana. Ustal budżet Przed wizytą w salonie sukien ślubnych ustal budżet, jaki chcesz przeznaczyć na kreacje. Pójście na żywioł nie jest w tym wypadku dobre i może spowodować tylko rozczarowanie. Co, jeśli przymierzysz suknie, która bardzo Ci się spodoba, ale nie jest zupełnie w zasięgu Twojego portfela? Kolejne, tańsze mogą już nie zrobić na Tobie takiego wrażenia i będzie Ci smutno, że nie możesz pozwolić sobie na tę droższą. Idąc do salonu, miej w głowie kwotę, jaką chcesz przeznaczyć na suknie. Już na samym wstępie powiedz obsłudze salonu, w jakim przedziale cenowym suknie mają Ci przedstawić. Oczywiście, jeśli możesz, to pozwól sobie na małe odstępstwo od założonego budżetu. Jeśli suknia, w której się zakochałaś jest nieco droższa, niż byś chciała myślę, że warto przymknąć oko i dołożyć brakująca część. Oczywiście w granicach rozsądku! Jak ubrać się na mierzenie sukni ślubnej? Bielizna W tym przypadku najważniejszy będzie komfort. Nie musisz kupować drogiej bielizny, wystarczy schludna, która nie utrudni przymiarek i nie będziesz krępować się w niej pokazać obsłudze salonu. Postaw na biały bądź cielisty zestaw składający się z zabudowanych bezszwowych majtek i gładkiego, usztywnionego stanika z odpinanymi ramiączkami. Rzucająca się w oczy czerwona bądź czarna bielizna może zepsuć efekt mierzenia wymarzonej sukni i zaburzy jej odbiór. Odradzam kupowanie bielizny ślubnej przed wyborem sukni, gdyż komplet, który kupiłaś, może okazać się niekompatybilny z suknią, jaką wybrałaś. Wtedy konieczny może się okazać zakup nowego kompletu bielizny, a to tylko strata pieniędzy. Ciuchy Jeśli chodzi o ciuchy, które powinnaś ubrać na przymiarki, nie ma określonej reguły. Ważne, aby było Ci wygodnie i aby zdejmowanie ich nie sprawiało problemu. Unikaj ubioru ” na cebulkę”. O wiele wygodniejszy będzie prosty zestaw składający się z leginsów bądź spodni i prostej góry np. sweterka lub koszulki. Jeśli wybierasz się na przymiarkę w ciepły dzień, to możesz włożyć wygodną sukienkę, którą z łatwością zdejmuje się jednym ruchem. Im mniej warstw, guzików i wiązań do pozbycia się – tym lepiej. Pamiętaj, że tego dnia będziesz ubierała i rozbierała się wielokrotnie lepiej, aby ten proces nie zajmował dużo czasu. Buty Na przymiarki nie musisz iść w obcasach. Włóż wygodne buty, a te na zmianę schowaj do torebki. Niekoniecznie musi być to obuwie, które chcesz ubrać w dniu ślubu. Jednak jeśli masz już wybrany model, warto zabrać go ze sobą na przymiarki. Jak wiadomo, sylwetka w butach na obcasie prezentuje się inaczej, a właśnie na wyższe buty stawia większość panien młodych. Przymierzając suknię ślubną, warto założyć obcas, o takiej wysokości, jaką masz zamiar założyć na ślub. Makijaż i fryzura Postaw na taką fryzurę, jaką chciałabyś mieć w dniu ślubu. Jeśli planujesz rozpuszczone włosy – przymiarki wykonuj w rozpuszczonej fryzurze. Jeśli planujesz, że tego dnia będziesz miała spięte włosy postaw na koka lub kitka. Ułatwi Ci to wyobrażenie sobie, jak suknia będzie komponowała się z fryzurą. W kwestii makijażu polecam Ci postawić na minimalizm. Leki i świeży makijaż będzie najlepszym rozwiązaniem. Obsługa w salonach zazwyczaj dba o to, aby podczas zakładania suknia nie została ubrudzona makijażem. Możliwe, że zostaniesz poproszona, aby na głowę założyć specjalny ”kapturek”, który uratuje suknię przed plamami od podkładu i szminki. Co zabrać ze sobą na mierzenie sukni ślubnej? Pierwsze i najważniejsze – dobry humor! To on sprawi, że przymiarki miną szybko i przyjemnie. Przydadzą Ci się też wspomniane wcześniej buty na wysokim obcasie i ewentualnie dodatki, które chcesz ubrać na ślub. Jeśli masz już welon, wianek, biżuterię itp. to zabierz je ze sobą, aby sprawdzić, czy komponuje się to z suknią, którą przymierzasz. Warto na takie przymiarki zabrać też 2 lub 3 bliskie osoby. Mama lub bliskie koleżanki zawsze powiedzą Ci szczerze, jak wyglądasz w danym modelu sukni i czy powinnaś się na niego zdecydować. Poza tym przymiarki z bliskim Ci gronem osób będą weselsze niż w pojedynkę! 🙂 Wszystkim dziewczynom, które mają przed sobą przymiarki, życzę powodzenia w znalezieniu tej jedynej i najpiękniejszej sukni ślubnej. Mam nadzieje, że dzięki moim radom przymiarki obędą się bez problemów!

Salon sukien ślubnych: Polska 3. Pierwsza poszukiwaczka wymarzonej kreacji na ślub, Anna, uważa się za gwiazdę, dlatego tematem przewodnim jej wesela będzie galaktyka. Powiedzieć, że dziewczyna ma fantazję, to nic nie powiedzieć.

Otwarcie salonu sukien ślubnych nie jest obwarowane specjalnymi pozwoleniami czy licencjami. Dla tego biznesu ogromie ważne jest posiadanie (nie koniecznie w formie własności) lokalu o odpowiedniej powierzchni oraz lokalizacja w miejscu szczególnie chętnie uczęszczanym przez potencjalne klientki. Przed otwarciem działalności warto podpisać umowę z jednym z dystrybutorów sukien ślubnych. Być może uda nam się uzyskać towar z odroczonym terminem płatności. Jeżeli posiadamy doświadczenie w pracy jako pracownik salonu sukien, łatwiej będzie nam odpowiedzieć na pytanie, jakie marki są najbardziej poszukiwane, gdzie są dostępne oraz z jakimi kosztami to się wiąże. Zakup tylko niezbędnego minimum jakim jest kilkanaście sukien, wymagać będzie od nas zaangażowania gotówki w kwocie około 50 tys. zł. Pozostałe niezbędne inwestycje: zakup niezbędnych manekinów: 1000-2500 zł adaptacja lokalu: 4000-9000 zł meble: 3000-5000 zł Jeżeli lokal nie stanowi naszej własności, musimy liczyć się z miesięcznymi wydatkami na jego wynajem które zależną będą przede wszystkim od lokalizacji. Jak w każdym biznesie, tak i w przypadku salonu sukien sukces zależy w ogromnej mierze od zaangażowania właściciela, musi on znać specyfikę tej działalności gospodarczej. Jak już wspomnieliśmy najlepiej jeśli sam pracował w salonie co najmniej przez kilka lat. Warto wziąć pod uwagę także fakt że grupa osób które nie formalizują swoich związków stale rośnie, a to oznacza, że chętnych na naszą ofertę również nie przybywa. Aby zaistnieć na rynku musimy zadbać o naszą ekspozycję. Jeżeli mamy doświadczenie i poczucie dobrego smaku, potrafimy wyczuć potrzeby klientów i zmieniające się trendy nasze szanse na sukces znacząco wzrastają. Warto zastanowić się nad poszerzeniem oferty o szycie na wymiar, w dzisiejszych czasach sprzedaż gotowych sukien, czy akcesoriów ślubnych może okazać się mało konkrecyjna. Przygotowanie otwarcia Na wstępie aby zachęcić klientki do naszej oferty musimy wyeksponować nasze suknie, ważna będzie odpowiednia witryna i oczywiście atrakcyjne manekiny, przyciągające oko naszych przyszłych klientek. Ważne jest właściwa ekspozycja i odpowiednie podświetlenie prezentowanych sukien. Warto zainwestować w ogromne stylowe lustro tak aby potencjalna klientka miała możliwość obejrzenia się w wybranej sukni. Na starcie działalności, może udać nam się prowadzić sprzedaż samodzielnie bez zatrudniania pracowników. Już na wstępie warto nawiązać współpracę z profesjonalnym biurem rachunkowym. Warto skorzystać w tym celu z jakiejś wyszukiwarki księgowych . Dodatkowe usługi Planując otwarcie warto pomyśleć o nawiązaniu współpracy z dobrą krawcową, która będzie potrafiła szybko zareagować w przypadku konieczności, dokonania drobnych poprawek takich jak np. zwężenia sukienki. Ten biznes jak niemal każdy wymaga zaangażowania, skierowany jest do osób lubiących bezpośredni kontakt z klientem. Musimy na bieżąco śledzić trendy mody ślubnej i co szczególnie ważne potrafić doradzić taki fason, który podkreśli wszelkie zalety urody potencjalnej panny młodej. Musimy pamiętać że nie zawsze jest to proste zadanie. Naszą ofertę warto poszerzyć o inne kreacje nie koniecznie jedynie suknie ślubne, ale także suknie na poprawiny czy dla świadkowej, mogą stać się one dodatkowym źródłem przychodu. Możemy zająć się też pomocą w drukowaniu zaproszeń, oraz nawiązać współpracę z pracownią florystyczną. Wszystkie te usługi pomogą nawiązać nam relacje biznesowe które w przyszłości mogą przynieść liczne korzyści w postaci poleceń od firm współpracujących oraz zadowolonych klientek.
.
  • vvtw67lxyy.pages.dev/64
  • vvtw67lxyy.pages.dev/781
  • vvtw67lxyy.pages.dev/114
  • vvtw67lxyy.pages.dev/150
  • vvtw67lxyy.pages.dev/54
  • vvtw67lxyy.pages.dev/264
  • vvtw67lxyy.pages.dev/83
  • vvtw67lxyy.pages.dev/674
  • vvtw67lxyy.pages.dev/972
  • vvtw67lxyy.pages.dev/45
  • vvtw67lxyy.pages.dev/861
  • vvtw67lxyy.pages.dev/932
  • vvtw67lxyy.pages.dev/66
  • vvtw67lxyy.pages.dev/942
  • vvtw67lxyy.pages.dev/546
  • jak otworzyć salon sukien ślubnych